|
Forum Chrześcijańskie Aby wszyscy stanowili jedno Jn 17,21
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr_
Gość
|
Wysłany: Czw 11:14, 18 Wrz 2014 Temat postu: "Bo gdzie dwaj, albo trzej..." Anna Dąmbska |
|
|
"Bo gdzie dwaj albo trzej " Anna Dąmbska
tekst książki:
*************************************************************
ANNA - Bo gdzie dwaj albo trzej...
P a n j e s t w ś r ó d n a s ! Modliliśmy się w kilkuosobowej
grupie, najczęściej w trzy osoby, i Pan rzeczywiście był wśród
nas, tak jak to obiecywał w Ewangelii ( Mt 18, 20). N a s z a
modlitwa stawała się wyraźnie rozmową z Nim: odpowiadał
nam, uczył, tłumaczył. Jego słowa — „słyszane" w myśli —
notowaliśmy skrzętnie. Były mądre, dobre, piękne... Przybli-
żały n a m Boga jako bardzo kochającego, w y r o z u m i a ł e g o ,
cierpliwego Ojca. Odczuwaliśmy Jego miłość, wrażliwą na
nasze najdrobniejsze zmartwienia czy kłopoty, troskliwość,
delikatność, często nawet żartobliwość i uśmiech, a także
smutek, powagę, współczucie. Te rozmowy przyczyniały się
do wzrostu zaufania do Niego. Każdego z nas powoływały do
przyjaźni z Jezusem Chrystusem.
Grupka nasza składała się z różnych osób: świeccy i kapłan,
o s o b y mające rodziny i samotne, zdrowi i o s o b a o ogra-
niczonych możliwościach poruszania się. Niektórzy z nas byli
w tym czasie lub wcześniej zaangażowani w ruchu O d n o w y
w Duchu Świętym (w Kościele rzymskokatolickim), gdzie byli
świadkami ujawniania się daru Ducha Świętego wyrażającego
się zdolnością przekazywania słów Pana. Może dlatego nie
skupialiśmy uwagi na nadzwyczajności tego charyzmatu (nikt
z nas nie traktował go jako „objawienia prywatnego") ani na
osobie, która taki dar otrzymała i nim służyła, lecz na treści
rozmów z Panem i na Jego miłości.
Zaskakiwało nas na początku to, że Pan Jezus tak chętnie
podejmuje z nami rozmowę, kiedy tylko gromadzimy się na
modlitwę. Zaczynaliśmy zazwyczaj od wspólnego odmówienia
„Ojcze nasz", czasem „Anioł Pański", po c z y m zwracaliśmy
się do Pana w najprostszych słowach. Przedstawialiśmy Mu
nasze prośby i kłopoty, a coraz częściej także i podziękowania.
Czasem modliliśmy się w milczeniu. Z a w s z e zostawialiśmy
Panu czas, by mógł coś powiedzieć, jeśli zechce. Niemal
z a w s z e mówił. C z a s e m nawet z a c z y n a ł r o z m o w ę z nami
5
w c z e ś n i e j niż s p o d z i e w a l i ś m y się tego. Z d a r z y ł o się t e ż
kilkakrotnie, że Pan milczał — i to nas upewniło, że są to
rozmowy z Osobą, która ma swoją wolę, a nie jakaś f o r m a
w y r a z u n a s z y c h w ł a s n y c h p r a g n i e ń . Tego m i l c z e n i a nie
t r a k t o w a l i ś m y j a k o „kary", lecz s p o k o j n i e m o d l i l i ś m y s i ę
wiedząc, że Bóg nas słyszy.
Nie znajdujemy innego wytłumaczenia faktu rozmów z P a n e m
poza tym, że chce ich sam Pan — a chce, bo nas kocha. S a m
o t y m powiedział kiedyś na spotkaniu modlitewnym g r u p y
O d n o w y w Duchu Świętym, do której należała w ó w c z a s j e d n a
z u c z e s t n i c z e k n a s z y c h s p o t k a ń . Tego d n i a u c z e s t n i c y
spotkania w owej grupie modlili się tak głośno, że aż zaczęli
się przekrzykiwać. Prowadzący grupę kleryk, przekazał w t e d y
s ł o w a P a n a b r z m i ą c e m n i e j w i ę c e j tak: „ K r z y c z y c i e j a k
przekupki na targu. Ja przychodzę do was nie dlatego, że tak
głośno się modlicie, lecz dlatego, że was kocham".
Stali uczestnicy naszych spotkań (oprócz osoby chorej) z reguły
uczestniczyli codziennie we Mszy św. i regularnie przystępowali
do sakramentu pokuty. Niektórzy stwierdzali, że słowa P a n a
owocujące zbliżeniem z Nim, przyczyniały się do gorliwszego
uczestniczenia we Mszy św. i radośniejszego przyjmowania
Ciała Pańskiego w Komunii, a także do chętniejszego, bardziej
ufnego przystępowania do sakramentu pojednania. W prze-
żywaniu sakramentów na pierwszy plan wysuwała się O s o b a
J e z u s a C h r y s t u s a — J e g o ofiara, miłość i m i ł o s i e r d z i e .
W konfesjonale nie kapłan był już najważniejszy, lecz Jezus,
który przez jego usta nas poucza i odpuszcza grzechy.
Spotkania nasze miały miejsce w latach 1987 i 1988. Nie
podajemy tu dat, zaznaczyliśmy natomiast okres roku koś-
cielnego, gdyż czasem treść rozmów miała z nim bezpośredni
związek. Nauczanie Pana objęło w tym okresie to, co wówczas
było dla nas najważniejsze, i chociaż nauka ta nie stanowi
jakiejś zamkniętej całości, to jednak słowa Pana uważamy za
prawdziwy skarb i jesteśmy przekonani, że mogą wielu osobom
p o m ó c w zbliżeniu z B o g i e m . W y b r a l i ś m y n a j w a ż n i e j s z e
fragmenty tych rozmów. Pominęliśmy nasze imiona, bo to nie
o nas tu chodzi, a o Niego, o Chrystusa Pana — On pragnie
rozmawiać z każdym człowiekiem.
Gdy w roku 1989 podejmowaliśmy decyzję o podzieleniu się
Jego słowami, Pan przypomniał delikatnie, że,i Jego zdanie
moglibyśmy uwzględnić, wszak On też był ich uczestnikiem.
6
Nie odwiódł nas j e d n a k od t e g o z a m i a r u , a p r z e c i w n i e ,
powiedział: „Pragnę, abyście ukazali naszą przyjaźń innym
ludziom, gdyż może to zachęci ich do szukania wspólnoty ze
M n ą i ze swymi bliźnimi. Tym s p o s o b e m s p e ł n i a m w a s z e
pragnienie dzielenia się i niesienia pomocy i radości, a także
zachęty. Bo moje słowa są zawsze Dobrą Nowiną.
Obejmuję swoją miłością i przygarniam do serca każdego, kto
Mnie zapragnie, i obiecuję, że s a m go nie o p u s z c z ę i nie
z a p o m n ę . M o j a m i ł o ś ć jest w c i ą ż g ł o d n a w a s z e j . M o j e
pragnienie ulżenia wam, uszczęśliwienia was, napełnienia was
moim pokojem i nadzieją jest nienasycone, gdyż cała ludzkość
teraz usycha i ginie, odszedłszy daleko od Źródła Miłości.
Dlatego stoję przed każdym z was i w z y w a m : »Przyjdźcie do
Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was
pokrzepię« (Mt 11, 28).
I jeszcze to w a m mówię: »Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy
we Mnie — niech przyjdzie do Mnie i pije!« ( J 7, 37b). Chciejcie
żyć w przyjaźni ze Mną, a nigdy nikt z was nie pozostanie już
więcej samotny, bo Ja przyjaźń zawiązuję na wieczność!"
Rok 1987 Okres Zwykły po wakacjach
I spotkanie
(we troje)
Mówi Pan:
— Cieszę się, kiedy się gromadzicie, żeby rozmawiać ze Mną.
To jest dla Mnie tym, czym dla was spotkanie rodzinne, i nie
czuję się taki samotny w moim pragnieniu bycia z wami.
— Bądź z nami, Jezu (...); ale przyjdź w całej pełni Trójcy
Świętej.
— Ja nigdy nie przychodzę sam.
— Powinnam Cię przepraszać za każdą minutę...
— Ale kochasz Mnie? Powiedz, że Mnie kochasz.
— Tak chcielibyśmy, żeby wszyscy się w Tobie „zakochali". To
byłby ogień!
— Ja to sprawię.
— Z takiego kraju jak nasz, gdzie jest tyle nieprawości, chcesz,
Panie, zrobić Twoje królestwo?
— Tak, ale wy wierzycie Mi.
— A teraz, p r o s z ę w a s , oddajcie Mi w milczeniu, ufając
w moje miłosierdzie, te sprawy, które dla was są najdroższe
i najważniejsze...
Modlimy się w milczeniu. Po dłuższej chwili:
— Przyjmuję wszystko, co Mi dajecie. A Ja nigdy nie zapomi-
nam.
A teraz dziękujcie Mi za moją miłość do was i do całego wasze-
go narodu. Pragnę obdzielić was dzisiaj moim pokojem i radoś-
cią.
Uklęknijcie i przyjmijcie błogosławieństwo. Kocham was, dzieci.
Niech moja miłość przeniknie was i nasyci, i towarzyszy w a m
w dniu dzisiejszym wszędzie, gdzie będziecie.
10
II spotkanie
(we troje)
Zastanawialiśmy się nad społeczeństwem w naszym kraju, nad
jego stanem moralnym. Myśleliśmy, czy jest możliwa przemiana
tych ludzi. Wtedy Pan powiedział:
— Odpowiedzcie, czy jest coś niemożliwego dla Boga? Ja
zawsze pragnę tego samego: pociągnąć was ku Sobie, otoczyć
opieką, uczynić szczęśliwymi. Tak więc widzicie, że wszystko
zależy od waszego pragnienia. A wy powinniście prosić o to
dla wszystkich ślepych i głuchych na moją obecność. Jeżeli
wy, zamiast narzekać, zaczniecie prosić, obejmując miłością
cały naród — nie wykluczając nikogo — Ja z radością próśb
waszych wysłucham, gdyż moim pragnieniem jest przemienić
was, oczyścić i uczynić swoim Kościołem. Współpracujcie ze
Mną, dzieci.
Mówiliśmy o poście.
— Dzieci, postem jest rezygnacja ze swojej woli. Dostosowujcie
się do okoliczności z radością ze względu na Mnie.
Uświadomiliśmy sobie rozmaite zaniedbania wobec Pana.
— Jeżeli chcecie zmienić swoje usposobienie w stosunku do
Mnie, starajcie się nie tylko zauważać to, co wydaje się w a m
d o b r e , ł a d n e , m ą d r e , piękne, s ł u s z n e i p o ż y t e c z n e , ale
natychmiast Mi za to dziękujcie. Bo Ja codziennie zastawiam
w a m wspaniały stół, pełen wszelakiego dobra, a wy nie tylko
nie sięgacie po nie, ale jakże rzadko zauważacie, że to Ja
w a m podaję to, co dla was wybrałem.
— Prosimy Cię, Panie, byśmy reagowali na spotkania, jakie
nam dajesz. Oddajemy Ci, Panie, nasze możliwości, bardzo
małe, ale Ty potrafisz nas użyć. Chcemy Ci powiedzieć, Panie,
że Cię kochamy. Chcemy, żebyś był potrzebny ludziom, żeby
Cię kochali, żeby przychodzili do Ciebie.
— Wiem, dzieci, że w a m zależy na chwale mojej. W s z y s c y
jesteście Mi potrzebni. Dzień żniwa już w drzwiach, a w a s jest
wciąż mało. Dlatego proście Mnie stale i gorąco o otwarcie się
11
ku Mnie braci waszych. I przepraszajcie za ich błędy i winy,
zwłaszcza jeżeli się z nimi spotkacie.
Oto j e s t e m przy w a s . Kładę moje ręce na w a s z e głowy.
Przyjmijcie błogosławieństwo Boga Wszechmogącego,
obecnego w całej świętości swojej.
III spotkanie
(we dwie)
— Chciałbym zaproponować, żebyście przez cały dzień były
ze Mną. Razem pójdziemy do księgarni. Jeśli jest coś dobrego,
Ja w a m to wskażę. Razem będziemy dziękować Bogu Ojcu
i prosić, aby wybaczył ludziom ich niewiedzę, ich ciemnotę,
ich brak rozeznania miłosierdzia Bożego.
Spróbujcie wyobrazić sobie, że idę obok, podtrzymując was,
że słyszę wasze słowa i myśli, że Mi nie przeszkadza tłok
w autobusie i hałas na ulicy. Spróbujcie zwrócić uwagę na
w a s z y c h bliźnich. Nie chcę, żebyście do nich mówiły, ale
zwróciły moją uwagę na nich. Pragnę was przyzwyczajać do
mojej istotnej, żywej obecności przy was. Traktujcie Mnie,
dzieci, jak człowieka, jak bliskiego przyjaciela, który was kocha
tak bardzo, że chciałby znać każdą waszą potrzebę i móc służyć
wam swoją opieką, obroną i wszelkimi możliwościami.
Chciałbym, abyście się nauczyły korzystać z moich zasobów,
i to korzystać bez żenady — w każdym momencie — gdy trzeba
k o m u ś coś dać. Z a p o m n i j c i e o mojej czystości, świętości
i chwale. Pamiętajcie tylko o tym, że was kocham i że ani ciebie,
ani ciebie nikt inny Mi nie zastąpi. A jutro powiecie Mi, jak
wam się udało.
K o c h a m was, dzieci. Przyjmijcie moje specjalne błogosła-
wieństwo — specjalne, bo chcę, aby uszy wasze słyszały Mnie
dzisiaj, abyście odczuwały moją obecność.
W tramwaju znalazłyśmy dwa wolne miejsca jedno za drugim.
Powiedziałam do koleżanki: „Popatrz, mamy d w a miejsca"
i usłyszałam Pana: „ D w a miejsca, ale trzy Osoby..." (Pan to
mówił z uśmiechem).
12
IV spotkanie
(we troje; następnego dnia po III spotkaniu)
— Czy chcecie kontynuować przebywanie wspólne ze Mną?
— Tak, chcemy.
— Słaba jest moja miłość (jedno z nas).
— Ale Ja dzielę się z tobą m o j ą miłością.
— Dziękujemy Ci, Panie, za wszystko, za Twoją miłość do
innych. (...) A nieraz się słyszy na przykład, jak matka mówi
do dziecka: „Pan Bóg cię nie kocha, bo jesteś niegrzeczny".
— To teraz zobaczcie, ilu ludzi wy o d p ę d z a c i e o d e Mnie
(wy — chrześcijanie).
— Panie, co sam chcesz nam powiedzieć?
— Właśnie tego chciałem, dzieci, abyście zwracały się do Mnie
z waszymi problemami. Jestem tu po to, by w a m poradzić.
Pamiętajcie, że rozmowa ze Mną jest w a s z ą modlitwą. Po to
się spotykamy, aby rozmawiać.
— Szkoda, Panie, że nie siedzisz z nami przy stole.
— A gdzież byłaby wtedy wasza wiara?
— Chciałem zapytać o mojego przyjaciela. Myślę, że chciałby
poznać Twoje słowa i może dzielić się nimi. (...)
— Każdego, kto chce Mi usłużyć swoją osobą (na tyle, na ile
może), uznaję posłańcem moim i kroki jego otoczę specjalną
troską. Nie znaczy to, że kochać go będę bardziej, bo kocham
w a s n i e s k o ń c z e n i e bez w z g l ę d u na to, co zrobicie, lecz
współpracuję z nim, dając mu szansę udziału w moim dziele
waszych dni — dziele oczyszczenia i odrodzenia świata. Moim
jest zawsze zaproszenie, waszym dziełem — odpowiedź.
— Proszę Cię jeszcze za drugiego przyjaciela: żeby otworzył
się na Ciebie.
— Synu, moje wezwanie dotyczy każdego z was osobiście.
Do każdego kieruję je inaczej, wedle jego możliwości przyjęcia
go. Nie daję w a m słów moich, żebyście je siłą w m u s z a l i
ludziom, lecz aby każdy z was zrozumiał, że go widzę, kocham,
troszczę się o jego przyszłość i zabiegam o niego. Moje słowa
kieruję do serca każdego z was, a jeśli odpowie Mi przyzwo-
leniem, wtedy rozpoczniemy życie w przyjaźni.
13
V spotkanie — po Niedzieli Chrystusa Króla
(we troje)
Rozmawiamy o tym, jaki jest Jezus.
— Z a c h w y c a m y się, Panie, Twoim charakterem. Może źle
mówię (mówiąc o charakterze)?
— Nie, bo Jezus Chrystus miał swój charakter (rozumiemy, że
Pan mówi o Osobie Jezusa w Jego życiu na ziemi — dlatego
w trzeciej osobie).
— Panie, jak mogę pomóc znajomej? Jest taka nieufna. Co
m a m jej powiedzieć?
— Dziecko, Ja jej tyle razy mówiłem, aby Mi zaufała. Nikt tego
za nią zrobić nie może. Na to zdobyć się musi o n a sama. Jeśli
zupełnie nie może, niech oddaje Mi wolę zawierzenia Mi i prosi
o p o m o c . Ja chcę jej pomóc, ale jak może leczyć lekarz,
któremu pacjent nie wierzy i podejrzewa go, jest nieufny.
Możesz jej pomóc, córko, modląc się o dar ufności dla niej.
— O n a mówi tyle różańców, chodzi na dwie Msze święte, jest
obwieszona medalikami...
— Przekaż jej, że nigdy nie p o w i e d z i a ł e m , ile r ó ż a ń c ó w
powinniście zmówić i na ilu Mszach świętych powinniście być.
Chcę, żebyście Mi zaufali w każdej chwili swego życia. To jej
powiedz.
— Chciałem spytać o wujka, który zmarł. Prawie go nie znałem,
ale na podstawie tego, co wiem, niepokoję się o niego.
— Dzieci, on bardzo potrzebuje waszego wstawiennictwa.
Podczas każdej Mszy świętej i Komunii pamiętajcie o nim.
Trudno jest mówić z nieznajomym, ale próbujcie. Zapraszajcie
go na Mszę świętą i mówcie do niego. Mówcie mu (w myśli)
o moim miłosierdziu i o moim współczuciu dla was, ludzi. To
mu pomoże.
Adwent
I spotkanie
(we troje; dzień urodzin jednej z nas)
— Dziękuję Ci, Panie, za pomoc dla znajomej, o którą prosiłam
na poprzednim spotkaniu. Tylko Ty możesz ją uwolnić z jej
obsesji. Bo Ty poradzisz sobie z każdym z nas.
— Przecież Ja za każdego z was oddałem życie.
— Twoja hojność, Panie, przerasta nasze wyobrażenia.
— Bo Ja mam wszystko w nadmiarze.
— Dziękuję za radosny nastrój, jaki wnosisz teraz, Panie.
Jestem w tak dobrym humorze.
— Gorzej byłoby, gdybyś płakała.
— Panie, co chcesz nam jeszcze powiedzieć?
— Moje dzieci, Ja o każde z was troszczę się osobno i każdemu
z was podaję na każdy dzień to, co jest mu potrzebne. Jestem
jak d o b r y d i e t e t y k . B o p a m i ę t a j c i e , ż e J a w a s d o p i e r o
wyprowadzam (z waszych ludzkich chorób), dlatego to, co dla
każdego z was szykuję jest różne, a i monotonii staram się
unikać w moich darach po to, aby współpraca w a s z a ze M n ą
była radosna. Jestem szczęśliwy, kiedy cieszycie się
z niespodzianek moich. To Mnie zachęca, bo jestem także
i człowiekiem. Dobrego ojca też by zachęciło, gdyby dzieci
z piskiem radości rzucały się na prezenty.
— Teraz, Panie, widzisz, jak się Tobą cieszymy: nie darami,
a Tobą.
— Obiecałem ci wczoraj, że zbliżę się bardziej, i robię to.
— A co my mamy robić w takim razie? Czego Ty byś chciał,
Panie?
— Przyjmujcie z wdzięcznym sercem wszystko, co w a m daję
(nie przebierając). Kochajcie Mnie. Tak mało otrzymuję miłości
(tak mało dociera jej do Mnie od was). Mówcie Mi o waszej
miłości w imieniu tych wszystkich, którzy Mnie nie kochają,
15
a Ja w a m u w i e r z ę (rozumiemy, że Pan pragnie, aby wymieniać
imiennie tych, których znamy).
— Rozumiemy Cię, Panie...
— Jeszcze nie rozumiecie. Bo Ja bym chciał, abyście zagarniali
ku Mnie również skrzywdzonych i nieszczęśliwych, cierpiących
i opuszczonych, uzależnionych, prześladowanych i tych, którzy
zamyślają samobójstwo. To jest szczególnie ważne. Do tego
służyć w a m m o g ą nie tylko rozmowy i modlitwy, ale gazety,
telewizja, radio, bo z nich dowiadujecie się o tragediach ludzkich
i potrzebach.
Chcecie wiedzieć dokładnie, czego pragnę? Jeżeli wasze serce
mówi Mi „kocham Cię", powiedzcie: Kocham Cię razem z tymi,
którzy Cię jeszcze kochać nie umieją, którzy Cię odrzucili albo
nie p o z n a l i , ale k t ó r y c h Ty k o c h a s z tak s a m o j a k mnie.
Rozumiejąc moją miłość do was, proście, abym otworzył serca
oporne na przyjęcie jej. I wymieniajcie tych, o których prosicie.
Dzieci, nie chcę w a m dawać formułek. Pragnę, aby miłość
każdego z was znalazła w waszych sercach, myślach i ustach
wyraz sobie właściwy. Dałem w a m tylko ogólną myśl, jak gdyby
zarys, i zapewniam was, że pomożecie — i to bardzo — tym,
których włączycie w nasz osobisty dialog miłości, bo odpo-
wiedzią jest pełnia mojej miłości, a ta rozbija mury i kruszy
kamienie tak długo, aż dotrze do tego, co jeszcze jest żywe w
człowieku.
Wiedzcie, że Ja ufam, że w każdym z was istnieje — do
ostatniego oddechu — zalążek mojego życia (czyli miłości),
który ofiarowałem wraz z życiem każdemu z was. I on może
rozpalić się pod w p ł y w e m mojej miłości, jeżeli wy wstawiacie
się i prosicie Mnie wtedy, kiedy taki człowiek już nie prosi, nie
może lub nie chce. Upoważnia was do tego wspólnota waszego
człowieczego braterstwa. Ja, Pan nieskończoności, proszę was
o to.
— A ja Cię, Panie, proszę, abyś mi przypominał o tym, bo to
jest poważna sprawa.
— Pamiętajcie o tym czytając lub dając moje słowa. Daję w a m
moje s p e c j a l n e b ł o g o s ł a w i e ń s t w o i łaskę moją, aby w a s
podtrzymywała w tym zadaniu, które w a m dziś powierzyłem.
Dzielcie się nimi, ale nie głoście wszędzie.
— Dziękujemy Ci, Panie. Powstrzymaj nasze języki, a otwórz
myśli i serca. Chcesz nas nauczyć rzeczywistego apostoło-
wania. Chwytasz nas na wędkę naszego pragnienia pomagania
16
i
ludziom i chcesz, żeby nasze serca stały się szerokie. Chcesz
nas upodobnić do Siebie i Maryi, której pod k r z y ż e m
powierzyłeś Jana.
Jedna z nas widzi Serce Pana i nasze serca połączone cienkimi
przewodami, nićmi miłości. Pan daje tyle miłości, ile zmieści
serce człowieka.
— Dziękujemy Ci, Panie. Prosimy Cię, czuwaj, ż e b y ś m y byli
hojni Twoją hojnością.
— Opowiecie Mi o tym, dzieci, jak się znów spotkamy.
— Chciałabym, żebyś się cieszył nami, a nie tylko martwił.
— Ja również, bo na t y m świecie m a m tak mało radości.
— Ja Cię kiedyś spytam w niebie, dlaczegoś, Panie, wziął taki
ciężar na głowę, stwarzając ludzkość?
— Zapytaj ojca, który kocha dzieci, dlaczego ma ich tyle.
II spotkanie
(we troje)
— Prosiliście Mnie, abym wam powiedział, czego teraz od was
się s p o d z i e w a m . Przede w s z y s t k i m , moje dzieci, p r a g n ę
stałego przebywania z wami. To jest dla was trojga najważniej-
sze. I w tym się wprawiajcie, ile razy p r z y p o m n i c i e sobie
o Mnie.
Drugą sprawą, ważną dla was zawsze (na całe życie), jest
podejmowanie okazji, które w a m daję. Chciałbym, żebyście
wszyscy troje rozważyli, co jest dla was najważniejszym celem
w życiu, a Ja w a m w tym pomogę. Jezus przez całe swoje
życie pełnił wolę Ojca. Każdy z was ma inne warunki, ale ma
też pewne obowiązki stanu, w których Ja chcę być.
— Panie, prosimy Cię, żebyś był z nami przez całą dobę, tak
jak teraz.
— Dlatego powiedziałem, oddawajcie Mi wasz dzień, a w nim
— siebie. Ja was ciągle uczę. Chciałbym nauczyć was jeszcze
jednej rzeczy, żebyście widzieli świat moimi oczyma. Patrzeć
moimi oczymą, to znaczy patrzeć na wszystko jako na mój dar
17
i wyraz materialny mojej miłości; na l u d z i — j a k o na moje dzieci
powstałe z mojej miłości, przeznaczone do życia w miłości
i ciężko zmagające się ze sobą i światem o prawo do takiego
życia wiecznego.
Pragnę, abyście widzieli nie powierzchnię, a głębię każdej
o s o b y ludzkiej. C z y wiecie, co nią jest? G ł ó d s z c z ę ś c i a ,
nienasycenie nim, potrzeba bycia kochanym. A ta potrzeba
jest tak wielka! Taką w i e l k o ś c i ą i t a j e m n i c z o ś c i ą z o s t a ł a
obdarzona dusza ludzka, w której Ja składam swoją miłość
i zarodek życia wiecznego — wiecznego szczęścia (rozumie-
my, że tylko Pan widzi wnętrze osoby, my nie mamy prawa
doń wchodzić. Bezpośredni stosunek miłości łączy każdą duszę
z Bogiem. Jest ona godna szacunku w swojej tajemniczości,
bo zamiar Boży jest w niej ukryty).
Ja widzę w was poszukiwanie, głód, pragnienie sprawiedli-
wości. Widzę choroby, okaleczenia, rany, dla których was nie
stworzyłem i Ja w a m ich nie zadałem, ale odebraliście je od
świata i waszych — tak samo nieszczęśliwych — towarzyszy
drogi.
Odrzućcie wszystkie etykiety, które tak łatwo nadajecie sobie
wzajemnie, i miejcie dla innych cierpliwość. Te dziesiątki ludzi,
z którymi się spotykacie codziennie, nie są w a m dane, abyście
ich nauczali, ale abyście ich kochali. Nie są im potrzebne wasze
uczucia emocjonalne, lecz w a s z e ś w i a d c z e n i e
o m o j e j m i ł o ś c i d o n i c h ! P o prostu, dzieci, nie
(rozumiemy, że chodzi tu Panu
przeciwstawiajcie się jej
0 to, byśmy okazywali normalną grzeczność, uprzejmość,
cierpliwość, łagodność, wyrozumiałość, spokój, opanowanie).
Czy nie za dużo na dziś, dzieci?
— Żebyśmy tylko wypełniali to, co mówisz, Panie. Ale mamy
zaległości...
— T y m się nie martwcie. Ze M n ą idzie się coraz szybciej
1 coraz lżej. Chciałbym, ażeby moje współdziałanie z wami stało
się widoczne, bo wtedy będę mógł bardziej pomagać przez
was w warunkach ciężkich. Czy to, co do was mówię, jest
takie ciężkie i trudne? Czyż nie powinniście się cieszyć z tego
zaproszenia?
— Chcielibyśmy prosić o konkretne wskazówki, co mamy teraz
robić?
— Postarajcie się skończyć to, co zaczęliście.
— Oddajemy wszystkie trudne sprawy Tobie, Panie...
18
— Tak właśnie róbcie. Od razu oddawajcie Mi wszystko, co
was porusza. Pamiętajcie, że wasze prośby zachowuję w sercu.
Jeżeli wy, zauważając coś złego, oddajecie Mi natychmiast tę
osobę lub sprawę, to działacie na podobieństwo przechodnia,
który był świadkiem wypadku i wezwał pogotowie. W t e d y Ja
przybywam i nakładam opatrunek albo zabieram człowieka
chorego pod swoją stałą opiekę. Do was należy tylko wezwanie
Mnie, bo wtedy wasz rozum ocenia sytuację, a w a s z a wola
w z y w a mojej pomocy dla kogoś, kto w tym m o m e n c i e jest
najprawdopodobniej bezradny. Widzicie, ile zależy od waszej
woli, a przecież w niej właśnie jest miłość bliźniego.
— Panie, niepokoją nas wydarzenia na świecie. (...) Prosimy
za tych polityków... Bo przecież to są też Twoje dzieci. Wszyscy
potrzebujemy Twego miłosierdzia.
— W i e m i dlatego przynoszę je w a m .
— Prosimy o otwarte serca dla tych, którzy stykają się z Twoimi
słowami. Tak, byśmy pragnęli, żeby ludzie chcieli zmienić swój
stosunek do Ciebie, nabrać zaufania.
— Zaufanie jest dla was jedyną możliwością.
— Oddajemy Ci wszystko...
— Możecie to robić całą dobę, stale. Chcę w a m dać mój pokój
i pełnię poczucia bezpieczeństwa, bo przecież kiedy jesteście
przy Mnie, któż ośmieli się w a m zagrozić. Klęknijcie teraz.
Przyjmijcie moje błogosławieństwo...
I dalej będę z wami.
III spotkanie
(we troje)
— Proszę Cię, Panie, za kolegę. On jest daleko od Ciebie, ale
jak sądzę, jest bardzo głodny Ciebie...
— Oddawajcie go Mi codziennie. Proście Mnie o dobrą wolę
dla niego, o pragnienie poznania Mnie. Nawet nie wiecie, ile
z n a c z ą w a s z e prośby dla t y c h ludzi, z a k t ó r y c h p r o s i c i e
(rozumiemy, że Pana wzrusza każda nasza p r o ś b a za innych
i tak zobowiązuje, że c z y n i On dla nich w t e d y j e s z c z e więcej,
19
niż zamierzał uczynić, uwzględniając ich opór i niechęć do
Boga).
— Panie, w sobotę przyjeżdża mój dawno nie widziany syn.
Proszę Cię o radę, jak mam do niego podejść, bo wiem, że
jest daleki od Ciebie.
— Córko, Ja od ciebie nie wymagam, żebyś była względem
niego misjonarką, a tylko matką, i to matką stęsknioną, bardzo
serdeczną, bardzo potrzebującą rozmowy z mądrym synem.
On od ciebie potrzebuje macierzyńskiej miłości. Dla ułatwienia
podam ci, żebyś w czasie jego całego pobytu, w każdej chwili
stawiała sobie za w z ó r Maryję i myślała, jak O n a w takiej
sytuacji postąpiłaby, i to nie tylko w stosunku do Jezusa, ale
i w stosunku do każdego człowieka, z którym się stykała. Tak
postępujcie zawsze, a wtedy Ja w a m będę pomagał (rozu-
miemy, że jeśli matka nawiąże mocną więź miłości z synem,
to Pan się włączy).
— Panie, boję się o mego syna. On trzy lata temu powiedział,
że nie wierzy w Chrystusa. Byłam taka bezradna...
— Potraktuj go jak zastępcę s w e g o męża. O k a ż synowi,
że się liczysz z nim, polegasz na jego autorytecie. Powiedz
mu o swoich planach życiowych. Widzisz, córko, on żyje w
ś r o d o w i s k u (w R F N ) , które jest ode Mnie n a j d a l s z e : w
ś r o d o w i s k u ludzi, k t ó r z y s ą d z ą , ż e s w o j e p o w o d z e n i e
z a w d z i ę c z a j ą tylko sobie. Są dumni ze swoich uzdolnień,
zapobiegliwości, umiejętności przewidywania. A t m o s f e r a ,
w której żyją, jest przygotowana im przez szatana, aby najzupeł-
niej oddalić ich ode Mnie. Wszystko, czym wy żyjecie, wydaje
mu się zbędne w jego życiu.
Pytaj go o jego cele ostateczne, o to, jak widzi on cel i sens
życia? Czy przebieg życia widzi jako walkę, czy współdziałanie
i współpracę dla wspólnego dobra? (Nie tylko walkę poszcze-
gólnych ludzi, ale i przedsiębiorstw). Zapytaj go, po co oni tak
się trudzą? Do jakiego celu dążą? Czym to się różni od życia
zwierzęcia? I czy dla tych celów warto poświęcić jedno jedyne
życie, jakie się ma? Ale najpierw, córko, wysłuchaj go. Interesuj
się jego planami.
Przyjmijcie moje błogosławieństwo.
20
IV spotkanie
(we dwie)
— Panie, tak jak matka Samuela oddała Ci na własność swego
syna, tak ja oddaję Ci moich synów. Czy mogę tak?
— Córko, możesz to robić, tylko tu w grę wchodzi jeszcze wolna
wola człowieka. Jeżeli ty Mnie, córko, prosisz, to Ja o tej twojej
prośbie będę pamiętał. Ale chciałbym, żebyś do takich próśb
dodawała zawsze takie samo oddanie Mi — siebie.
— Panie, wiem, że s a m a nie j e s t e m w stanie p r z e k a z a ć
czegokolwiek synowi i przemienić go, ale ufam Tobie, że Ty,
jak zechcesz, możesz go oświecić i prowadzić swoimi drogami.
— Jeżeli, córko, polegasz na Mnie, tym s a m y m zobowiązujesz
Mnie, a jednocześnie swoją odpowiedzialność przerzucasz na
Mnie. A Ja ją chętnie podejmuję. Tylko zrozum Mnie dobrze,
dziecko, Ja w stosunku do każdego z was m a m wielkie plany,
bo każdego na każdym miejscu świata i na każdym stanowisku
(od żebraka do bankiera) pragnę uczynić świętym.
Módl się, córko, o jego dobrą wolę wyjścia naprzeciw moim
propozycjom dla niego. I w tym bądź w y t r w a ł a , natrętna;
przypominaj Mi o tym. Jeżeli zaś dołączysz do tych próśb
przełamanie swojej własnej woli na rzecz przyjęcia mojej, po-
możesz mu, bo łączą was więzy krwi (rozumiemy, że jeżeli
matka w przypadkach drobnych przełamuje swoją wolę, by
spełnić wolę Pana, to na „planie duchowym"przekazuje synowi
lepsze dziedzictwo). Więcej już nie mów mu o naszych spra-
wach, chyba że sam zapyta. Natomiast proś za niego codzien-
nie przez cały czas jego pobytu. I pamiętaj o swoim drugim
synu. Nie kocham go mniej.
— O Panie, posłałam mu tyle książek o Tobie, a pewnie do
nich nie zajrzał...
— Bo on, córko, nie potrzebuje książek, a miłości matki. Otaczaj
go miłością. Daj mu odczuć, jak ci jest drogi, jak za nim
tęskniłaś, jaka jesteś szczęśliwa, że jesteś z nim. J e m u to jest
potrzebne. Nie zaczynaj rozmów o naszych sprawach... Jeżeli
już, to powoli, spokojnie, bardzo małymi dawkami, żeby syn
t w ó j nie p o m y ś l a ł s o b i e , że był ci p o t r z e b n y t y l k o j a k o
rozmówca.
21
— Na Sylwestra moje dzieci będą się bawić (zamiast spędzić
ten czas bardziej nabożnie).
— Zostawcie ludziom wolność. Spójrzcie tylko na Mnie, na jak
wiele Ja w a m pozwalam. A ty, córko, módl się za nich w tym
czasie, opiekując się ich dziećmi.
Okres przed Wielkim Postem
I spotkanie
(we troje)
— Panie, pragniemy w tym roku nie zawieść Ciebie.
— Moje kochane dzieci, nasze pragnienia są zgodne, ponieważ
Ja też chcę nie zawieść się na was, ale jeżeli wy o to usilnie
prosicie, to Ja specjalnie dla was dodam do zadań w a s z y c h
więcej skuteczności, więcej radości — tak że nie obawiajcie
się w tym roku, że coś okaże się ponad wasze siły, ponieważ
to będą siły nasze wspólne.
C i e s z ę się w a m i i o b i e c u j ę , że k a ż d e m u z w a s b ę d ę
towarzyszył, gdyż dla każdego z was przewiduję inną pracę.
Chciałbym objąć swoją opieką i kierownictwem wszystko, co
dzieje się w waszym kraju (we wszystkich „gałęziach", na
każdym odcinku) i to wszystko, co dzieje się w d u s z a c h
wszystkich tych, których Ja w z y w a m do współpracy, którzy Mi
odpowiedzą. Dlatego chciałbym, aby nic nie naruszało waszej
ufności i waszej pewności mojego kierownictwa.
Umacniam was. Chcę, żeby odpadły z was choroby i słabości,
dlatego wszystko, co w a m dolega, oddawajcie Mi. Oddawajcie
też wszystkie sprawy i wszystkich ludzi, z którymi Ja w a s
spotykam. To wszystko, co w a m ciąży na sercu, c z y m się
martwicie, przynoście Mi. I nie czekajcie z tym do przyszłego
tygodnia. Chcę z wami rozmawiać w każdym dniu i nocy.
Przyjmijcie moje błogosławieństwo i nie martwcie się, bo Ja
nie o d c h o d z ę . J e s t e m z w a m i nadal. P a m i ę t a j c i e dzieci,
ż e jeśli idziecie z e Mną p o m i m o c i ę ż a r ó w , przynosicie
Mi więcej chwały niż kiedy jest w a m zupełnie lekko. I Ja się
w a m i wtedy bardziej cieszę. Teraz udzielam w a m m o j e g o
błogosławieństwa i zachęcam do podjęcia wszystkiego, co w a m
w tym tygodniu polecę, bo wszystko będziemy robić razem.
25
II spotkanie
(we troje)
— Dla mnie najważniejsza jest w a s z a wytrwałość, stałość
w niepowodzeniach (stanie przy Mnie), w a s z a ufność i po-
leganie na Mnie w k a ż d y m m o m e n c i e decyzji. (Nie tylko
działanie, ale decyzja na działanie, bo nie należy wycofywać
się, trzeba być wiernym swoim postanowieniom). W waszym
udanym działaniu jestem zawsze Ja, a w waszych trudach,
niepowodzeniach i w ponawianiu wysiłków ujawnia się w a s z a
wierność w a s z e m u wyborowi.
M o i m p r a g n i e n i e m jest, a b y w w a s żyła s t a ł a g o t o w o ś ć
d o p o m o ż e n i a Mi, k t ó r a u z e w n ę t r z n i się w d a n y c h w a m
okazjach. Inaczej — chciałbym, dzieci, polegać na was zawsze.
I przestańcie sobie wyrzucać, że jesteście „ludzcy" z wszyst-
kimi w a s z y m i ograniczeniami i słabościami. Rodzaj ludzki
p o w o ł a ł e m d o b y t u , a b y s a m m ó g ł w y b i e r a ć i s a m się
doskonalić. Czyż nie jest to wspaniały zamiar: danie w a m aż
tak wielkiej w o l n o ś c i przy tak ogromnej słabości i ograni-
czeniach?
— Tak, ale bardzo trudny do zrealizowania.
— Bo widzisz, dziecko, najtrudniej jest „żyć". Jeżeli walczycie
o coś, co jest dla was ważniejsze niż wy sami, to w chwilach
próby i śmierci macie moją pomoc (to znaczy—nieskończoną),
ale ż y j ą c t a k i m ż y c i e m j a k w a s z e (w nieprawidłowych
stosunkach, przy wielu przeciwnościach), jesteście nieustannie
zdani na wybór: czy chcecie działać sami, czy ze Mną. I wciąż
zapominacie, że ze Mną możecie załatwiać sprawy w urzędach,
stać w kolejkach, jeździć w tłoku i rozmawiać z przygodnie
spotkanymi osobami. Ze Mną sprzątacie, gotujecie, pracujecie,
piszecie, ze Mną myjecie się i ubieracie. Cokolwiek robicie,
możecie mieć Mnie za towarzysza. I chyba przyznacie, że nie
jestem natrętny ani wymagający? Nie narzucam w a m rozmowy
ze Sobą, jeżeli wy tego nie chcecie.
Zrobiło nam się smutno, bo wiemy, że tak rzadko i krótko
chcemy być z Panem.
26
— Nie mówię w a m tego z żalem, a tylko ukazuję, jak szeroki
macie zakres wolności — tak wielki, że możecie odrzucać lub
odsuwać od siebie waszego Stwórcę i Zbawiciela. Ale czy nie
rozumiecie, że w ten sposób odsuwacie się od Tego, kto was
najbardziej miłuje? A przecież wszyscy potrzebujecie miłości
i tęsknicie za nią. I zapewniam was, że prawdziwie potrzebna
w a m jest moja i t y l k o m o j a m i ł o ś ć , b o dla niej
zostaliście stworzeni.
Jeżeli nawet są okresy, w których wydaje się wam, że nic więcej
w a m nie potrzeba, to jednak nie trwają one długo. W tych zaś,
którzy o Mnie słyszeć nie chcą, zobaczcie, co się dzieje: bez
ustanku, do końca życia szukają, a że szukają na oślep, próbują
z a s p o k o i ć s w o j ą p o t r z e b ę miłości w c i ą ż n o w y m i m a ł y m i
radościami, wmawiając sobie, że są szczęśliwi, bo osiągnęli
to co c h c i e l i . (Wmyśli szybko przesuwające się obrazy: władza,
sława, kariera, zmiana żon i statusu społecznego, jak
najwygodniejsze, ale bezużyteczne życie, pieniądze, kliki, junty,
mafie, wszelkie nadużycia i zboczenia, narkomania, alkoholizm
itd. itd ).
— Chciałbym, abyście Mi teraz podziękowali z serca za to, że
was przed tym uchroniłem. (Dziękujemy).
— Prosimy o uchronienie też naszych bliskich, przyjaciół,
księży...
— Sługom moim w Kościele, moi drodzy, najbardziej zagraża
pycha. Proście za nich usilnie, bo oni naprawdę nie wiedzą, co
robią, przypisując sobie wszystko to, co Ja im daję. Czy m o ż n a
Mnie winić za to, że jestem szczodry? Że tym zwłaszcza dużo
daję, którzy mają moje dary rozdzielać? A oni tak Mnie nie
(Pan mówi to z wielkim smutkiem).
rozumieją...
Dziękujcie Mi też w imieniu tych, którym dałem zbyt dużo na
ich wytrzymałość. (...) Są zagrożeni, i to bardzo. Chciałbym,
abyście Mi ich polecali — mojemu miłosierdziu. Róbcie to
zawsze, gdy sobie o tym przypomnicie. Módlcie się za ślepe
sługi moje.
A teraz podziękujcie Mi za tych, którym dałem mało, bo na
nich się wspiera moje królestwo na ziemi.
— Dziękujemy za wyniesienie wszystkich biednych, niewy-
kształconych, chorych, upośledzonych, tych, którzy mają życie
z m a r n o w a n e przez innych; szczególnie za tych, którzy
spodziewają się wszystkiego od Ciebie...
27
III spotkanie
(we troje)
Mamy dużo indywidualnych próśb... Wreszcie milkniemy
i oczekujemy na to, co Pan nam powie.
— Z n a m wasze zmartwienia, wasze myśli, wasze wszystkie
pragnienia. Nie martwcie się, że jeśli nie powiecie o wszystkim,
to Ja o tym nie będę wiedział. Wszystko, co w a m potrzebne,
d a m w a m we właściwym czasie.
A was proszę, módlcie się ciągle za kapłanów. Jeśli spotka
was coś smutnego, ofiarujcie to za kapłanów; szczególnie w
waszym kraju ofiarowujcie to za hierarchię. Bo Ja w a m też
obiecuję, że nie pozostawię ich w spokoju. Jeśli przystąpię
do oczyszczenia Kościoła mojego, to zacznę „od ołtarza".
Niczym się nie martwcie, dzieci, bo Ja czuwam.
IV spotkanie
(we troje)
Czytamy Pismo święte, czytania z dzisiejszego dnia: 2 Sm 24,
2. 9-17; Mk 6, 1-6. Przez krótki czas prosimy Pana, potem
trwamy w milczącej adoracji. Po pewnym czasie...
— N a p e ł n i a m w a s z e umysły, ż e b y ś c i e o M n i e m y ś l e l i .
Napełniam wasze serca, żebyście Mnie kochali. Napełniam
wasze ręce, żebyście darzyli Mną innych, nieśli Mnie ludziom.
A teraz, dzieci, módlcie się za siebie wzajemnie, jak chcieliście.
Proście o błogosławieństwo moje dla każdego z was, proście
wspólnie.
Wielki Post — rekolekcje
I spotkanie
— Chciałbym bardzo, dzieci, żebyście przez cały okres postu
oddawały Mi każdy kolejny dzień od rana. Proście Mnie, ż e b y m
był waszym sumieniem, żebym w a m jasno i mocno wskazywał
wszelkie wasze punkty chore (braki, wady), a Ja to uczynię.
Chciałbym, abyście ten czas spędziły pod moim okiem, a Ja
potrafię go tak zorganizować, aby zamienił się w rekolekcje
pod moim osobistym kierownictwem. Proście też, a b y m ten
sposób działania rozciągnął na waszych bliskich, a uczynię to
w miarę ich dobrej woli. Proście Mnie też o podobne działanie
na wszystkich żyjących Polaków.
Pragnę was przygotować, dlatego z chęcią wysłucham waszych
próśb, jeżeli będziecie ogarniać nimi innych. Wszystko, co was
spotka w tym czasie, przyjmujcie jako moje specjalne dary lub
wskazówki dla was, albo przeszkody, które uwidocznią w a m
wasze braki. W tym wszystkim będzie się wyrażała moja wielka
miłość do was. A wy tylko chciejcie moich wskazówek, nie
narzekajcie na nie. Bo jeśli będziecie mocno narzekać, to Ja
się wycofam.
— Dziękuję Ci, Panie, za nas wszystkich, za to, że nie zrażasz
się nami.
— Jakże bym mógł! Przecież jesteście moimi dziećmi. Ponadto
lepiej niż wy znam w a s z ą słabość i wedle niej planuję swoją
naukę.
— Ach, „wiatr na wełnę jagnięcia"?
— Tak, dla bardzo małych jagniątek (Pan mówi to delikatnie,
jak gdyby z uśmiechem).
— Ta nasza ludzka mania wielkości jest tak ogromna, chociaż
nie ma podstaw.
— Ma podstawy, bo jest w was ż y w a świadomość godności
dzieci Bożych, tylko jeszcze nie rozumiecie, co ona o z n a c z a
29
i przenosicie ją z duszy na warunki fizyczne (ciało ¡życie docze-
sne). Ale Ja w a m pomogę i wszystko razem uporządkujemy.
A teraz daję w a m , dzieci, moje błogosławieństwo (klękamy).
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr_
Gość
|
Wysłany: Czw 11:16, 18 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
II spotkanie
(we troje)
Czytamy Pismo święte: Łk 11, 29-32; Jer 3, 1-10; Ps 51.
— Panie, stajemy przed Tobą i słuchamy Cię.
(Pan
— J e ż e l i m ó w i s z , że s t a j e s z , to stań, a nie siedź
powiedział to nie ostro, a żartobliwie, jak gdyby z uśmiechem,
wiedząc że zrozumiemy intencję: nie tyle chodziło tu Panu
o naszą pozycję, a o to, by panowała w nas zgodność słów
z czynami; zrywamy się z krzeseł).
— Chciałbym, żebyście dobrze rozważyli, co w a m najbardziej
przeszkadza w was samych w pełnieniu gorliwszej służby
M n i e (rozumiemy, że nie to, co w naszych oczach szpeci nasz
obraz, lecz to, co nam faktycznie przeszkadza w służbie Panu,
np. lenistwo, egoizm, interesowność, szukanie uznania,
znaczenia. Należy zbadać, co jest przyczyną takiej postawy,
zanalizować i oddać Panu; kolejno poszczególne błędy
oddawać. Ważne jest, aby odkryć źródło naszej złej służby).
Jest to miłość własna pod różnymi postaciami.
A teraz powiem w a m krótko, jaka powinna być s ł u ż b a
p r a w d z i w i e M n i e g o d n a . Powinna być bezinteresowna.
A co to znaczy? Chodzi o to, żebyście widzieli przed sobą tylko
Mnie jako tego, ku któremu spieszą wszystkie wasze starania.
A Ja jestem stale obecny i zawsze jednakowo godzien czci,
dlatego w a s z a s ł u ż b a p o w i n n a być równa. To nie znaczy
jednakowo aktywna, jednakowo wytężona, jednakowo
monotonna, bo zależy ona od sytuacji, w jakiej was stawiam; i
Ja sam d b a m o to, aby was nie przemęczać. Równa, to znaczy
jednakowo gorąca i chętna niezależnie od okoliczności, które
was zniechęcają lub przeciwnie — pociągają.
Chciałbym, abyście sami zobaczyli, na ile ulegacie emocjom
(waszej naturze emocjonalnej). A wtedy m o ż e m y przystąpić
do uzdrawiania waszej natury — o ile tego zapragniecie.
30
Drugą, równie w a ż n ą sprawą, jest uleganie pokusom natury
intelektualnej. Szatan usiłuje was przekonać rozumowo. W tym
wypadku daję w a m od razu bardzo prostą radę: z nieprzyjacie-
l e m nie w c h o d z i s i ę w d y s k u s j ę , nie p o z w a l a m u s i ę
przekonywać. Jeżeli on ku temu zmierza, wy odsyłajcie go do
Mnie. Zwykły żołnierz nie ma prawa dyskutować z nieprzy-
jacielem, odsyła go do wodza, a ten sobie z nim poradzi.
(Przykład: kuszenie na pustyni. Pan Jezus odsyłał szatana do
Ojca — do słów Pisma świętego. Pan życzy sobie, abyśmy
rozważyli ten fragment Pisma świętego: Mt 4, 1-11;
Łk 4, 1-12).
Chcę wam jeszcze ukazać, jaka broń obezwładnia go
najszybciej i najmocniej. Wasza pewność, że jesteście kochani
przeze Mnie i otoczeni moim miłosierdziem. O d w o ł a n i e
się do mojego m i ł o s i e r d z i a u n i e s z k o d l i -
w i a w a s z e g o w r o g a (szatana), ponieważ o n wie, ż e t o
jest prawda. Chciałby tylko z a c h w i a ć w a s z ą p e w n o ś ć
wykazując w a m w a s z ą słabość, wasze braki i uwypuklając
wasze wady przed waszymi oczyma. To też jest prawda (że je
macie), ale gdzież jest znak równania pomiędzy w a s z ą nędzą
a moim miłosierdziem!
Pamiętajcie, że on jest waszym oskarżycielem przede M n ą i
nic z ł e g o p o n a d t o u c z y n i ć nie m o ż e . J e s t e ś c i e o b m y c i
(ochrzczeni) moją Krwią, przebywacie wewnątrz mojego Serca
— a nie poza nim — i nic was z niego usunąć nie zdoła, bo
nawet gdybyście to teraz sami zrobili w pełni z d e c y d o w a n i a
woli, Ja będę w a m pamiętał to, że kochaliście Mnie i służyli Mi.
Dlatego, myśląc logicznie, nie możecie się bać, a wszelkie
wasze lęki są w a m narzucane (wszczepiane przewrotnie) i nie
mają żadnych podstaw.
Dla całej ludzkości jest tylko jedno prawo — prawo mojego
miłosierdzia, przez które jest o d k u p i o n a , i p r a w o miłości
wzajemnej, która powinna zespalać was ze M n ą i ze s o b ą
nawzajem.
0 tym będziemy mówili w następnych spotkaniach. Tak więc
w a s z ą pracą obecnie jest stawanie przed moim miłosierdziem
1 sprawdzanie, jak daleko odeszliście od niego w waszej miłości
do siebie samych. Dlatego zapraszam was, dzieci, wejdźcie
na opokę mojej miłości do was i z tego miejsca rozpatrujcie
wasze życie i wasze słabości. (...)
31
Rozmawiamy między sobą o spotkaniach z ludźmi, o tym,
że może zbyt niecierpliwie oczekujemy ich zwrócenia się ku
Bogu; chcielibyśmy to sami sprawić lub zobaczyć. Potem jeden
z nas mówi Panu:
— Ludzie nie muszą reagować tak, jak mnie by się to podobało.
Ty widzisz, Panie, jakim każdy jest, i stajesz na ich drodze
w odpowiedniej chwili. Ja tylko przygotowuję grunt mówiąc im
o Twojej miłości.
— Mój synu, robiłeś to ze Mną.
— Chwała Ci, Panie...
— Chciałbym zawsze z tobą współpracować. Jaka to dla Mnie
radość współdziałać z synami ludzkimi. Pomyślcie o tym, dzieci.
Myślicie, że to dla Mnie trud, a to jest szczęściem dla Mnie,
gdy człowiek zaprasza Mnie do współudziału (w swoim życiu).
O wszystkich, których Mi poleciliście, pamiętam. Teraz, dzieci,
uklęknijcie...
III spotkanie
(we czworo)
Podczas rozmowy (na tematy osobiste) jedna z nas wyznała:
Za mało ufam Panu, ale wiem, że Pan mnie kocha. I tu
—
„włączył się" Pan:
— To dobrze, że wiesz o tym, dziecko, ale to jeszcze za mało.
Musisz być absolutnie pewna, że Ja usunę wszystko, co
przeszkadza ci w świadczeniu o Mnie, o ile w tym pragnieniu
będziesz trwała. W a s z y m sprawdzianem jest czas. Zobacz,
ile czasu pozostawiłem tobie. A teraz pragnę, żebyś oddała
swój czas do dyspozycji Mnie.
Proście o poznanie siebie w moim świetle, bo Ja postępuję
łagodnie: nie ukazuję w a m od razu ogromu i ciężaru waszych
win, a raczej wskazuję „punkty zapalne" — miejsca w was,
w których rodzą się błędy i pomyłki. Rozważajcie dalej ich
źródła, ukryte w waszej miłości własnej.
Rozmawiamy, zachwycamy się delikatnością Pana Jezusa.
32
— Tak, Ja właśnie taki jestem. Ile razy prosiłaś Mnie, b y m do
ciebie mówił g ł o ś n o , w y r a ź n i e , w y m a g a ł , ż ą d a ł , a Ja ci
odpowiadałem, że to nie są moje metody.
Jeżeli zastanowicie się, sami przyznacie Mi rację, bo Ja wiem,
że k a ż d e z w a s za mało ma — a b a r d z o p o t r z e b u j e —
delikatności, zrozumienia i traktowania w a s z s z a c u n k i e m
i z prawem do wielkiego obszaru wolności wyboru. Czyż nie
0 t y m mówiliście dzisiaj? Uskarżaliście się na to, a więc
odczuwacie bardzo boleśnie brutalność i agresywność waszych
bliźnich, chociażby mieli jak najlepsze motywacje.
Ja, wasz Ojciec, wiem jak bardzo podobni jesteście do Mnie,
jeżeli tylko świat pozwoli w a m rozwinąć w sobie moje
p o d o b i e ń s t w o . A że z w y k l e s z k o d z i w a m , w i ę c Ja robię
wszystko, aby to naprawić. Przecież Ja was przygotowuję do
spotkania z moim królestwem!
Kiedyś powiedziałem ci, że „dosyć świat w a s gnębi, straszy
1 poniża — Ja tego robił nie będę". Może wydaje w a m się,
że jestem bezbronny, ale to Ja pozwalam się ranić, bo wierzę,
że prędzej czy później sami zauważycie, że sprawiacie Mi ból.
Nie muszę w a m tego wymawiać. Ja was przecież wychowuję.
Nawet w świecie nie każdy jest od razu „dobrze wychowany".
A moje wychowanie trwa przez całe wasze życie. Ale spójrzcie,
jakie mam rezultaty!
Pan ukazuje nam swoich świętych, rozpoczynając od pro-
boszcza z Ars, św. Jana Bosko, Brata Alberta, i pyta:
— Czy któryś z nich był kiedykolwiek niedelikatny? Ranił
bliźnich? Wysuwał żądania dla siebie? Ubiegał się o przywileje?
A przede wszystkim, czy wszyscy moi przyjaciele — „wycho-
w a n k o w i e " ( w y c h o w a n i przez p r z y j a ź ń ) , byli o b o j ę t n i n a
cierpienia bliźnich? Moje wychowanie kieruje was na moje
drogi. Ja was zapraszam, abyście chodzili po świecie ze M n ą
i zatrzymywali się tam, gdzie Ja się zatrzymuję.
Jedna z nas przypomniała sobie i opowiedziała historię konia,
który sam się zatrzymywał przed żebrzącymi, bo tak często
jego pan dawał im jałmużnę (chodzi o Kościuszkę w czasie
jego pobytu w Szwajcarii). Pan „włączył się" do rozmowy:
— Wy jesteście lepszymi dowodami (niż ten koń) mojej miłości
do was. Wy jesteście moimi znakami dla świata, moją ż y w ą
33
Gdzie dwaj albo trzej... — 2
obecnością. Czyż dla takiego celu nie warto pozwolić się ranić,
narażać na nieczutość i obojętność, jakże często na
zapomnienie...?
Jedna z nas mówi, że Pan chce, żebyśmy rozważyli, jak rzadko
zwracamy się do Niego w ciągu dnia i prosimy Go o współpracę.
Pan dodaje:
— Otóż właśnie o to Mi chodziło. Zastanówcie się nad tym do
następnego spotkania. Ale chcę w a m dać jedną radę. Ilekroć
spostrzeżecie w sobie takie brutalne zachowanie wobec Mnie,
tylekroć możecie je naprawić — sprawiając Mi przy tym wielką
radość — okazując najbliższemu waszemu bliźniemu specjalny
szacunek i delikatność (uprzedzającą grzeczność). Chciałbym,
abyście to zapamiętali.
Prosimy za bliskich, w tym za ostatnio zmarłych.
— Najlepszą p o m o c ą dla nich są wasze czyny miłosierdzia.
IV spotkanie
(we troje)
— Jak m a m pisać do mojej siostry zbolałej (a chyba i zbun-
towanej wobec Ciebie) po śmierci jej dziecka, zmarłego jeszcze
przed urodzeniem?
— Napisz, synu, z największą delikatnością to, co wiesz:
że Ja powołuję każdego z was do istnienia w szczęściu, i tylko
w a s z a zła wola może w a s z ą przyszłość zmienić. Czyż mogłem
skrzywdzić maleńkie dziecko, gdy nie dałem mu czasu nawet
na zły wybór? Napisz jej, że dziecko posiada we Mnie Ojca
i Matkę i nic mu już nie zagrozi, podczas gdy w świecie wolnej
woli ludzkiej stykałoby się z w s z e l a k i m z a g r o ż e n i e m nie-
ustannie. Napisz też, żeby nie obawiali się o los przyszłego
dziecka, bo ono będzie miało orędownika u Mnie.
34
Chciałbym, abyście żyli w ś w i a d o m o ś c i , że s ł u c h a m w a s
nieustannie; więc o swoich troskach i niedolach w a s z y c h
bliskich możecie Mi mówić w każdej chwili, bo Ja się cieszę,
kiedy widzę w was przejawy bezinteresowności. W i ę c nie
bójcie się ogarniać swoim z a i n t e r e s o w a n i e m i w s t a w i e n -
nictwem wszystkich i wszystkiego; przeciwnie, chciałbym,
abyście stawali się coraz wrażliwsi. (...)
Chciałbym wam teraz, dzieci, zaproponować, abyście zechcieli
się otworzyć na moje działanie w was, jakiekolwiek ono będzie.
Proszę was o zezwolenie, bo Ja pragnę postępować z wami
wedle mojej woli. Lekarza też trzeba poprosić do domu i przyjąć
jego metodę leczenia, a ona może wydać się w a m sprzeczna
z w a s z y m i p r a g n i e n i a m i czy p r z e w i d y w a n i a m i . D l a t e g o
specjalnie was proszę teraz, w okresie postu i pokuty, o w a s z ą
zgodę i gotowość przyjęcia (ochoczo tego, co Pan chce nam
dać). Nie bójcie się od razu.
— Zgadzamy się.
— No, to przystąpimy do leczenia. Chciałbym, aby każdy
z was codziennie, stale mówił Mi o swoich niedomaganiach
fizycznych, psychicznych, emocjonalnych, o kontaktach z in-
nymi ludźmi. Mówcie Mi też o waszych oporach (np. boję się
być sama) i o waszej nieumiejętności radzenia sobie (w kon-
kretnych sprawach). Przecież Ja w a m mogę ułatwić wszystko
i wyzwolić ze wszystkich obciążeń, jeżeli Mi zezwolicie. No,
zobaczymy jak nam to pójdzie. Macie na to ochotę, dzieci?
— Naturalnie, Panie. Oczywiście.
Rozmawiamy o tym, że posiadając wszystkie skarby ziemi
można być głodnym miłości i nieszczęśliwym.
— Widzicie, jak potrzebny wam jest ktoś, kto w a s naprawdę
kocha.
— Nie zasługujemy na błogosławieństwo.
— Nie dlatego je otrzymujecie, że zasługujecie na nie, ale
dlatego, że jest wam ono potrzebne.
Teraz daję w a m moje błogosławieństwo. Niech was umocni
i podtrzymuje aż do następnego spotkania. Tulę was do serca,
moje biedne, zafrasowane dzieci.
35
V spotkanie
(we czworo)
— Proszę Cię, Panie, abym wiedział, jak m a m postępować.
— Jeśli masz wątpliwości, to pytaj Mnie. Jeśli masz trudności
w słuchaniu Mnie, to pytaj przez Pismo święte. Chcę, żebyś
wiedział, synu, że wszystko, co robisz dla Mnie, Ja przyjmuję
z radością niezależnie od tego, czy ci się uda, czy nie — bo
to jest twój dar. Wiem, że serce twoje jest zwrócone do Mnie.
Myślisz, jak Mi szykować drogę; i to jest Mi miłe. A rezultaty —
jak w a m mówiłem — zależą ode Mnie.
— Prosimy Cię, Panie, o dobrą pamięć dla nas wszystkich,
ż e b y ś m y mogli dzielić się Twoimi słowami. Czy chciałbyś,
Panie, z w r ó c i ć mi s p e c j a l n i e u w a g ę na którąś ze s p r a w
poruszanych na moim spotkaniu z przyjacielem?
— Z a p r o ś M n i e po c i c h u t k u , synu, j a k o t r z e c i e g o na to
spotkanie, a Ja ci pomogę. Ale sam dobrze wiesz, że chcę,
abyście tak postępowali, jak Ja postąpiłbym w danej sytuacji.
Chcę, żebyście się sami sprawdzali w każdej sytuacji trudnej
lub nieprzyjemnej (zawodzącej was), jakie w tym momencie
jest wasze zawierzenie? Czy Ja nadal jestem na pierwszym
miejscu w waszym sercu? I to jest wszystko, co w a m proponuję
na najbliższe dni. Proście, abym wam przypominał o tym w
momentach sprawdzania siebie (czyli w okolicznościach, które
Pan daje nam właśnie po to).
Mówiłem w a m rano, że dla was najważniejszą rzeczą jest
zawierzenie Mi na wszystkich płaszczyznach życia. Bo jeśli
naprawdę zawierzacie mojej miłości do was, to będziecie pewni
mojej obecności przy was i świadomi tego, że to Ja was stawiam
wobec kolejnego zadania. Będzie to zawsze sprawdzian waszej
bezinteresownej miłości.
P o p i e r w s z e , c z y k o c h a c i e M n i e b a r d z i e j niż s i e b i e ?
(Rozumiemy, że w okazywaniu uczuć zniechęcenia, smutku,
w wątpliwościach przejawia się nasza miłość własna.
Gdybyśmy Boga kochali ponad wszystko, bylibyśmy
przekonani, że to On nas zapytuje przez tę sytuację
i odpowiadalibyśmy — Jemu, zawierzeniem.) A po d r u g i e , czy
(bardziej niż
kochacie bliźniego swego bardziej niż siebie?
swoje emocje, niechęci, zmęczenie, złe nastroje). Jeżeli ich
36
kochacie, oszczędzicie im ujawnienia swoich uczuć, które mogą
na nich wpłynąć negatywnie. Ich stan wewnętrzny będzie dla
was ważniejszy niż wasz. Po prostu będziecie zajmować się
nimi, a nie sobą.
— Sprawiłem komuś przykrość, bo nie wziąłem pod uwagę
tego, czego ta osoba oczekuje ode mnie. I uświadomiłem sobie
zarazem, że tyle razy mogłem Tobie, Panie, sprawić przykrość,
gdy nie brałem pod uwagę Twojego stosunku do mnie. Jak
mogę to wynagrodzić?
— Do Mnie zwracajcie się tak samo jak do ludzi. Mnie wystarczy
jedno słowo: „żałuję", „nie przemyślałem", „nie zastanowiłem
się", „przepraszam". A jeśli jeszcze powiecie Mi, że Mnie
kochacie, będę szczęśliwy. Tamto zostanie zapomniane.
Jeśli chodzi o ludzi, macie Mnie również po to, a b y m mógł
naprawiać wasze niedociągnięcia. Proście, a zrobię to z ra-
(Osoba skrzywdzona ma całą miłość i współczucie
dością.
Pana; a jeśli jeszcze prosimy za nią, to cieszymy Pana).
Ostatnie spotkanie wielkopostne
Kilka tygodni wcześniej Pan zaczął mówić o swoich metodach
wychowawczych; dziś to uzupełnił.
— Moja więź jest z każdym z was osobista, inna i intymna, bo
jest stosunkiem miłości wzajemnej. W i e m dobrze o tym, że to
moja miłość jest pierwsza, bo z niej powstaliście; że jest stała,
mocna, niezmienna, a w a s z a powoli i z o p o r a m i staje się
prawdziwą miłością. Ale czy może być inaczej pomiędzy Ojcem
a dziećmi Jego? Ojciec tylko daje, dziecko — przyjmuje: żyje
i rozwija się z miłości rodziców. Dziecko nic nie ma własnego,
w s z y s t k o otrzymuje, i wie o t y m . U w a ż a to za s t o s u n e k
naturalny, gdyż długo trwa, nim staje się samodzielne. Póki
dziecko jest w domu rodzinnym, ma wszystkie swoje potrzeby
zaspokajane — w e d l e możliwości i decyzji rodziców. Ja jednak
jestem Ojcem bardzo hojnym i d b a m o was.
Dziecko nie dziękuje ojcu stale i za wszystko, co otrzymuje,
bo uważa to za stan normalny — od urodzenia zawsze tak
było, prawda? Czyż Ja, wasz rzeczywisty Ojciec, d o m a g a m
37
się podziękowań i pochwał? Waszą wdzięcznością jest radość
lub zadowolenie, z jakim przyjmujecie to, co w a m daję.
Lecz pomiędzy rodzicami waszymi a Mną istnieje zasadnicza
różnica — w celu. Oni przygotowują was do samodzielności
w życiu ziemskim — wedle jego wymagań. Musicie więc stawać
się odpowiedzialni za siebie, zdobyć wiedzę i umiejętności,
s t a ć się z a r a d n i i o r i e n t o w a ć się m o ż l i w i e j a k n a j l e p i e j
w warunkach, w jakich macie spędzić życie. Rodzice żyjący
blisko ze Mną, starają się również o to, by przekazać w a m
własne doświadczenia z życia duchowego w przyjaźni ze Mną.
W t e d y spotkanie wasze ze Mną jest ułatwione i następuje
o w i e l e w c z e ś n i e j , o ile u f a c i e r o d z i c o m w a s z y m i ich
wskazaniom. Ja zaś podtrzymuję ich i was.
Nie ma człowieka nie przeznaczonego do życia w wieczności
ze M n ą i nie odkupionego przeze Mnie. Dlatego też, że jestem
Mistrzem każdego z was, wszelkie zaniedbania i braki w wa-
s z y m w y c h o w a n i u d u c h o w y m potrafię uzupełnić — jeżeli
z a p r a g n i e c i e M n i e . A b y ś c i e zaś z e c h c i e l i M n i e s z u k a ć ,
naginam okoliczności waszego życia w taki sposób, by wasze
poszukiwanie celu i sensu życia znalazło swój koniec — we
Mnie.
Całe życie człowieka jest szkołą i nauka nigdy się nie kończy,
gdyż jest przygotowaniem was do życia o wiele wspanialszego,
życia człowieka dojrzałego, który wyboru już dokonał i wybrał
raz i na zawsze Miłość — Mnie, jako wartość najważniejszą,
jedynie godną trudu. Wtedy przechodzi do życia wiecznego,
wedle swojego pragnienia.
W moim królestwie nie istnieje zło, fałsz i błędy. Ja jestem jego
sercem, światłem i Ojcem już rozpoznanym, odszukanym i na
wieczność bliskim. Tym, którzy nie zdążyli przygotować się
dostatecznie, by móc w nim żyć, pomagam w oczyszczeniu
się, lecz wszelkie moje wysiłki ku temu zmierzają, abyście już
na ziemi stali się przyjaciółmi mymi, ażebyście z dzieci wyrośli
Mi na synów dojrzałych na tyle, by stać się zastępcami mymi,
pomocnikami, a więc — ojcami dla innych ludzi, mniej jasno
widzących sens i cel swego życia niż wy.
Wszyscy jesteście moimi dziećmi, nad każdym z was cierpliwie
się trudzę i o szczęście jego zabiegam. A szczęście ludzkie
spełnia się we Mnie, bo nie dla niewielu lat życia na ziemi —
znojnego, pełnego zawodów i przemijania powołałem was
do istnienia, a do pełni życia we wzajemnej miłości w królestwie
38
Bożym: życia nie znającego śmierci, bólu, braków, starzenia
się i rozpadu; przeciwnie, życia wciąż rosnącego w radość
poznawania, rozumienia w nieustającej wymianie miłości,
w szczęściu świadomości swojej godności dziecka Bożego,
we wdzięczności i uwielbieniu dla Mnie — Tego, który w a m
ofiarą śmierci swojej to szczęście umożliwił.
Jakże przejść możecie z waszej atmosfery nienawiści, złości,
chciwości, zawiści, podejrzliwości, przewrotności i kłamstwa
do mego domu — domu miłości wzajemnej, radości, prawdy
i braterstwa, jeżeli uprzednio nie przygotujecie się do życia
w nim? A jak inaczej przygotować się możecie, jeśli nie przez
odrzucenie — w sobie — tego wszystkiego, co przynależne
jest światu, lecz nie ma wstępu do królestwa mojego? Tego
was uczyłem, przebywając z wami i żyjąc wśród was,
ukazywałem — Sobą samym — że m o ż n a być człowiekiem
wedle zamysłu Ojca nie zarażając się drążącym w a s złem.
Powiecie: „Ale Ty byłeś Bogiem". Tak, lecz i człowiekiem, tak
jak wy doświadczającym wielorakiego zła, braków, niedoli
i cierpienia. Istotne jest to tylko, jak Ja odpowiadałem na o w o
zło świata, i to było nauką uczniów moich, a przez nich stało
się Ewangelią waszą.
Ci, którzy podejmują trud naśladowania Mnie, uczą się — każdy
we w ł a ś c i w y c h dla siebie i najbardziej s p r z y j a j ą c y c h mu
warunkach — jak stawać się n o w y m A d a m e m , n o w ą Ewą,
d z i e ć m i Bożymi w s p ó ł ż y j ą c y m i z O j c e m s w y m w miłości
i z r o z u m i e n i u już tu na ziemi. Jeśli n a u c z a n i a m e g o nie
odrzucicie, nie z l e k c e w a ż y c i e , b o w y d a ć się w a m m o ż e
n i e p r z y d a t n y m do ż y c i a w ś r ó d ludzi p o s z u k u j ą c y c h d ó b r
materialnych i walczących ze sobą o nie; jeżeli uszanujecie
starania moje o was, miłość moją i troskę o każdego z was;
jeśli nie odepchniecie Mnie i nie wzgardzicie Ofiarą moją, lecz
przeciwnie, wykorzystacie Krew moją, która oczyszcza was,
i Ciało moje, które umacnia i przemienia was — nie umrzecie,
a przejdziecie z życia ku życiu we wspaniałości Królestwa.
Dom, który przygotowałem wam, nie ma granic miejsca ani
kresu czasu, ale wejdą doń ci tylko, którzy nauczyli się kochać.
Na tę naukę poświęćcie życie. Daję w a m siebie ku pomocy.
Duch Święty was podtrzymuje, radzi, rozpala. Tysiące
nauczycieli — w a s z y c h starszych braci — z d o m u m e g o
z radością udziela się w a m i każdy z was może w ś r ó d nich
39
wybrać sobie przyjaciół wedle upodobania swego. Pierwszym
z nich jestem Ja! Musicie Mi jednak uwierzyć.
Dlatego podstawą waszego życia, czyli rozwoju duchowego,
jest z a w i e r z e n i e M i . Wiara w e Mnie — t o z a mato;
przyjęcie moich słów i życie wedle nich — to jeszcze za mało.
Tak postępował bogaty młodzieniec, lecz nie poszedł za Mną.
Co mu przeszkodziło? Przywiązanie do tego wszystkiego, co
p o s i a d a ł , a c z e g o p o r z u c i ć nie c h c i a ł . K o n i e c z n e j e s t
zawierzenie Mi „pomimo wszystko" — pełna i stała ufność w
to, że kocham was i cokolwiek czynię, chociażby wydawało
się, że krzywdzę was, robię to dla waszego dobra wiecznego,
dla prawdziwego szczęścia człowieka.
U podstaw grzechu pierworodnego tkwi nieufność i podejrzli-
wość w z g l ę d e m intencji Boga. Zaszczepił ją w was nieprzy-
jaciel, lecz wy przyjęliście do serca oszczerstwo i zwątpiliście
w bezinteresowną miłość Boga, Ojca i dobroczyńcy waszego.
Dlatego szatan mógł doprowadzić was do zaprzeczenia prawu
Bożemu, do odmówienia Bogu wiary, a więc i posłuszeństwa.
Cały rodzaj ludzki nieustannie się z tym boryka. W każdym
z was żyje czujna i podejrzliwa gotowość do zaprzeczenia
z a m i a r o m Boga, Jego nieskończonej dla was miłości,
miłosierdziu, ojcowskiej trosce i pomocy. I ciągle powtarzacie
w s p ó l n y w a s z błąd. Dlatego póki nie odstąpicie od niego,
próżne są moje wysiłki.
Dlatego też wciąż mówię w a m o mojej naturze, przekonuję
was, a ostatecznie ofiarowałem się, aby w a m śmiercią moją
udowodnić miłość Boga do swego stworzenia, dziecka
zbuntowanego i nieszczęśliwego — człowieka.
Zwracając się ku Mnie, każdy z was musi chcieć sam obalić
swój błąd; na gruzach nieufności, zwątpienia i podejrzliwości
— ustawić żelazny fundament zawierzenia. Jeśli odrzucicie
ten przytłaczający was ciężar błędu, reszta będzie prosta, bo
Ja p o d e j m ę w a s z e życiowe ciężary i poniosę je z wami.
Podążać będziemy do domu Bożego wspólnie i razem
przekroczymy bramy życia.
Z a w i e r z e n i e Mi to nie j e d e n akt woli, ale to n i e u s t a n n e
odpowiadanie „ufam" na niezliczone pytania rodzące się wśród
w y d a r z e ń k a ż d e g o dnia. Dlatego gorąco pragnę, abyście
uwierzyli Mi, że to Ja sam biorę u d z i a ł y waszym życiu. Ja
wybieram codzienne sytuacje, okoliczności, ludzi, z którymi
was spotykam, tak jak zadecydowałem o czasie, warunkach
40
i miejscu, w jakim się narodziliście, o w a s z y c h talentach,
z d r o w i u , p o w o ł a n i u i liczbie w a s z y c h dni, a w s z y s t k o to
dobierałem jako najbardziej w a m przydatne — wedle natury
waszej. Każdy z was jest odmienny i każdy na drodze ku
królestwu mojemu inne pożądania odrzucić musi, co innego
poskromić w sobie, czego innego poniechać. Różne przeszko-
dy pokonujecie, każdy wedle możności swojej. Macie odmienne
hierarchie wartości w p o j o n e w a m przez otoczenie, różne
kryteria ocen. Wychowanie, a i możliwości wasze różne są,
zależne od epoki i ustroju, w jakim żyjecie, od czasu pokoju i
czasu wojen lub przemocy zła. Świat wabi was, a zarazem
przeciwstawia się wam.
Bo życie, dzieci moje, to pora wyborów. I po to je otrzymujecie,
aby móc sami zadecydować o sobie. Ale Ja w nim jestem ciągle
obecny — żywy i kochający. Jeżeli przyjmiecie do serca naukę
moją i podejmiecie trud wyborów wraz ze Mną, wspólnie, Duch
mój prowadzić was będzie i prostym stanie się odróżnienie
dobra od zła, pozorów od rzeczywistości, prawdziwego piękna
od złudzeń. On bowiem jest Światłem i Prawdą, przewodnikiem
waszym i pewnością. Z Bogiem żyjąc w miłości i zaufaniu,
prostą drogą i szybko postępować będziecie, rychło zatem stać
się możecie nauczycielami dla młodszych braci waszych — a
świat spragniony jest Prawdy i głodny Mnie. W t e d y staniecie
się przyjaciółmi mymi i wypełnicie — w sobie — zamierzenie
moje dla rodzaju ludzkiego: „aby wszyscy stanowili jedno",
„abyście się wzajemnie miłowali" — które jest kluczem do
królestwa niebieskiego. Nie tylko sami wejdziecie tam, lecz
wprowadzicie rzesze zabłąkanych braci swoich, a miłość Boga
otoczy was i nasyci...
Okres Wielkanocny
I spotkanie
(we czworo)
Pytamy:
— Czy chciałbyś, Panie, bym przekazał coś zakonnikowi,
z którym mam się spotkać?
— Przede wszystkim powiedz, synu, że stale troszczę się
0 Kościół mój, którym w zamierzeniu moim jest cała ludzkość,
1 na każdego człowieka patrzę jak na moje dziecko. Z tym że
wy, kapłani, otrzymaliście więcej, jesteście bogatsi i macie czym
dzielić się z innymi. Ale odpowiedzialność wasza za nich wobec
Mnie jest też o wiele większa.
W tych czasach, które nadchodzą, nikt by nie ostał się bez
mojej specjalnej opieki. Dlatego troska moja wzrasta do tego
stopnia, że mówię z wami osobiście, abyście wiedzieli, że stoję
przy was. Starajcie się zrozumieć, póki czas, że całe to moje
działanie jest wyrazem mojej miłości do was, i uwierzcie Mi,
aby nie zawstydziła was Niniwa.
Przychodzę do w a s z p o m o c ą z całym niebem, dlatego liczcie
n a w s p ó ł b r a c i w a s z y c h , którzy s ą z e M n ą . S z c z e g ó l n i e
zwracajcie się ku Maryi, Królowej nieba i waszej, bo niczego
w a m tak nie t r z e b a jak o r ę d o w n i c t w a Matki. Powiedz mu
jeszcze, że Ja o d r a d z a m świat na nowo i daję w a m teraz
czasy apostolskie.
Błogosławię cię, synu i proszę, nie kłopocz się, nie martw, bo
to jest moje dzieło, nie twoje. Dlatego pamiętaj, jeśli cokolwiek
nie udawałoby ci się, to Ja o tym wiem i do tego dopuszczam.
Ale tam, gdzie jest dobra wola człowieka, tam jest wolne miejsce
na moje działanie.
— Chciałbym spytać o moich rodziców.
— Czy myślisz, synu, że nie są oni przy tobie? Wszystko
wiedzą, w s p o m a g a j ą cię i cieszą się tobą. Tylko pamiętaj,
ż e t y t w o i m w y s i ł k i e m m o ż e s z s p o w o d o w a ć ich w i ę k s z e
42
szczęście; nie skutkami działań, lecz s a m y m d z i a ł a n i e m .
Otrzymujesz teraz ich błogosławieństwo razem z moim.
Mówimy wiele o ludziach, o których się troszczymy, i prosimy
za nich.
— To, co robicie, dzieci, i to, co macie zamiar wykonać, róbcie
spokojnie: w tym wszystkim Ja jestem. Sprawiliście Mi radość
dziękując za te okazje, które w a m dałem. Ucieszyliście Mnie
tym, że zauważyliście moje starania o w a s . Pamiętajcie,
że moje zabiegi wychowawcze polegają na tym, aby dać w a m
jak największe możliwości bycia użytecznymi w mojej walce
o dusze ludzkie. Dlatego daję w a m te możliwości, bo one
właśnie są waszym srebrem i złotem w moim domu (rozumiemy,
że Pan pozwala nam „ciułać", abyśmy weszli bogaci. Wielcy
święci dokonywali wielkich dzieł, a my uczymy się od „przygody"
do „przygody", od spotkania do spotkania z każdym czło-
wiekiem, dzień w dzień po trochu, „drobnymi krokami").
Zagadaliśmy się, nie zwracając się przez dłuższy czas uwagi
na obecność Pana; nagle ocknęliśmy się:
— Panie, znowu zaczęliśmy rozmawiać między sobą.
— Mnie interesuje to, co przeżywacie — wasze życie.
— Jeżeli macie dużo spraw, to zawsze zastanawiajcie się, co
jest w a s z ą największą powinnością. Ty, córko, wiesz, co jest
twoją służbą. Ty, synu, masz jeszcze powinności z wyboru:
rzetelną pracę i o b e j m o w a n i e s w o j ą miłością w s z y s t k i c h ,
z którymi się tam stykasz.
A miłość do bliźnich jest widzeniem w nich mojej miłości, którą
ich otaczam i moich zamiarów uszczęśliwienia ich (zbawienia).
Natomiast wy możecie Mi w tym dopomóc przez zauważenie
ich indywidualnych potrzeb, ich poszukiwań i przez d o p o m o -
(Rozumiemy, że chodzi o to, abyśmy zatrzymując
żenie im.
się przy każdym, z kim się spotykamy, umieli dostrzec jego
indywidualność, uświadamiając sobie, że Bóg stworzył go ku
jakiemuś celowi; wtedy będziemy mogli mu wskazać kierunek,
żeby zrobił krok naprzód—słowem dać pomoc odpowiadającą
właśnie jemu). Pomyślcie, ile osób w a m pomogło i chciejcie tę
pomoc przekazywać innym.
43
Jakże Ja was kocham, dzieci, jak się cieszę, że mogę mówić
z wami. Od stworzenia rodzaju ludzkiego pragnieniem moim
było rozmawiać z wami, przebywać z wami, uczyć was tak, jak
ojciec uczy swoje dzieci. Napełniacie Mnie radością, kiedy
lgniecie do Mnie pomimo waszych niedoskonałości i niepełnego
zawierzenia. Tu, kiedy przychodzę do was, m a m swoją malutką
rodzinę i cieszę się wami.
— Dziękujemy Ci, Panie, za to, co powiedziałeś. To jest wielka
radość dla nas.
— Poszedłem za was na krzyż. Czyż każde spotkanie z w a s z ą
ufnością nie jest moją pociechą...?
— O g a r n i a m codziennie modlitwą tych wszystkich, którym
pomagałeś Panie przeze mnie...
— Moje dziecko, to jest twój obowiązek. Przecież człowiek
składa się z duszy i ciała. Jakże byś mogła karmiąc ciało,
pozostawiać duszę na pastwę głodu. A duszy ty nie nakarmisz,
tylko Ja.
— Panie, oddajemy się Tobie...
— Przecież Ja w a s o to proszę. Oddawajcie każdą myśl, która
was zasmuci czy zaniepokoi. Tulę was do serca. Niech pokój
mój spocznie na was i pozostanie z wami.
II spotkanie
Czytamy Pismo święte (czytania dnia): Dz 12,24-13, 5a; J 12,
44-50.
— O d d a j e m y Ci, Panie, wszystkie nasze niepokoje, troski
i napięcia.
— Ja je już przejmuję. Zajmijcie się moimi sprawami, a Ja
będę troszczył się o wasze.
— Panie, mówiłeś, że ludzie proszą o małe rzeczy, a mogliby
prosić o wiele, i że Ty tego chcesz.
Prosimy o wiele spraw. (...) Pan przypomina w pewnej chwili:
— A j e s z c z e p s a l m . ( T o delikatne zwrócenie uwagi na nasze
niedbalstwo, bo skoro sami postanowiliśmy zacząć od „czytań",
powinniśmy poznać wszystkie teksty wybrane na ten dzień.
44
Czytamy Psalm 67. Odczuliśmy go jako błogosławieństwo Boże
naszym troskom apostołowania. Przeczytaliśmy jeszcze
1 P 5, 5b-14. Rozmawiamy o przemianie św. Piotra).
— Dziękujemy Ci, Panie, za wszystkie Twoje słowa i prosimy
o sity i czas do dzielenia się nimi.
— Jestem z wami. Czujcie się swobodnie. Towarzyszę w a s z y m
myślom. Nie zawsze rozmawiam z wami, ale zawsze z w a m i
jestem. I dzisiaj chcę przebywać z wami. Zasiądźcie do stołu,
jedzcie, pijcie (herbatę) i rozmawiajcie — dzielcie się swoimi
(Rozmawiamy: Prosimy...).
sprawami.
— Proszę Cię, Panie, za moich podopiecznych, którzy nie
przykładają się zbytnio do pracy.
— Poradź im, niech robią to dla Mnie. Każda praca może być
oddawana Mnie.
Długo wyliczaliśmy nasze prośby...
— Dzisiaj, Panie, słuchałeś nas...
— Moje dzieci, cieszę się, że wypowiedzieliście się przede
Mną. Wiecie, czego w a m potrzeba najbardziej? Głębokiego
spokoju wobec wszystkiego, co się wokół was kłębi. A z czego
on wypływa, jak sądzicie?
— Z pewności, że nas kochasz.
— Z tego, że nie ulegacie emocjom.
Każdy człowiek musi odnaleźć w swoim życiu trwały punkt
oparcia wobec wszystkiego, co go otacza, spotyka, co w niego
uderza. Inaczej to, co wy nazywacie „wichrem historii", uniesie
go. Wy wiecie, że Ja jestem waszym oparciem, a Mnie nie
trzeba szukać za granicą — Ja jestem zawsze tam gdzie wy.
Dlatego nie jest słuszne mówienie o „poszukiwaniu Mnie", bo
żeby Mnie znaleźć, wystarczy zezwolić Mi na zbliżenie się do
siebie. Ja jestem odwiecznym, nienaruszalnym f u n d a m e n t e m
świata, obecnym w każdym jego atomie. I nie tyle "szukać"
Mnie trzeba, ile oprzeć się na Mnie — po prostu chcieć być
ze Mną.
W a s z a wola może mnie dosięgnąć w każdym m o m e n c i e i
uzyskać całą moją moc do pomocy sobie. Mnie nie trzeba prosić
długo ani na kolanach, ani zabiegając o moje względy; wystar-
czy powiedzieć: O j c z e , p o m ó ż ! O j c z e , p r z y j d ź !
O j c z e , r a t u j ! — o ile wasz rozum i wola przyjmą prawdę
45
o Mnie, o tym, że jestem Tym, kim jestem (czyli, o ile zawie-
rzymy Panu). Powiedzcie Mi, czy to jest takie trudne?
— Im bardziej się ufa, tym łatwiejsze.
— To, co w a m powiedziałem, jasno precyzuje, że Ja od was
nie w y m a g a m czasu ani specjalnego miejsca czy warunków,
by być z wami, a tylko waszego wolnego wyboru przyjęcia Mnie
przez wasze władze duchowe (sumienie, rozum, wolę). Dlatego
w z y w a ć Mnie możecie w każdej sekundzie waszego życia
1 w każdej sytuacji. Czyż może być więcej ułatwień...?
Po pewnym czasie Pan zapytał, jak gdyby z uśmiechem:
— No i czego dotyczyła lekcja...?
— Jeszcze pełniejszego zawierzenia Tobie, Panie. Uświado-
miliśmy sobie głębiej, że m o ż e m y do Ciebie zwracać się
zawsze. Mówiłeś, Panie, o łatwości, z jaką m o ż e m y nawiązać
łączność z Tobą.
— A teraz praktykujcie moje słowa. Daję wam moje
błogosławieństwo.
III spotkanie
(we troje)
— W z y w a m was do szerzenia tych moich słów, które mówią
o miłości powszechnej, o wspólnocie, o wzajemnej pomocy,
o dążeniu do jedności i przebaczania. Uczcie się zwłaszcza
przebaczania waszym nieprzyjaciołom, bo dopiero ta
umiejętność uczyni was zdatnymi do służby Mnie.
Wyrozumiałość, przebaczanie win, podbijanie serc nieprzyjaciół
i tworzenie z nich przyjaciół własnych jest dla Mnie dowodem
waszej sprawności duchowej. Mówcie o tym, pragnijcie tego i
ćwiczcie się w tym, szukając w każdej sytuacji spraw łączących
was z waszym rozmówcą. Szukajcie płaszczyzny, na której
możecie się zrozumieć. Wy przecież taką macie: jest nią miłość
ojczyzny.
Jeszcze uczcie się zrozumienia, że ojczyzna, to nie jest ideał,
a ż y w i ludzie, u ł o m n i i pełni w a d , tak j a k i wy. Ż e b y ich
46
podźwignąć, trzeba dać im coś do kochania, wskazać drogę,
na której i oni potrafią coś dla wspólnego dobra zrobić, czymś
się wykazać. B o zapewniam was, ż e n i e m a c z ł o w i e k a
n i e z d o l n e g o d o d a w a n i a z s i e b i e d o b r a . Nawet
ten, kto został już zniszczony moralnie, zdeprawowany, zdolny
jest do podniesienia się przy mojej pomocy. Ale płynie o n a
przez wasze ręce, przez wasze serca, bo słowo bez miłości
jest puste...
Chcę, żebyście się przygotowali w sercach i d u s z a c h , bo
w waszym narodzie zawsze przywódcom stawiano wysokie
w y m a g a n i a moralne. Stawiajcie więc wspólnie sami sobie
wymagania, abyście mogli być przykładem dla innych, a wtedy
Ja was wspomogę i braki wasze uzupełnię.
Nie zapominajcie też, że jesteście z dobrowolnego w y b o r u
królestwem Maryi. Jeżeli potrzebna w a m była Królowa, która
jest wszystko wybaczającą Matką, opiekunką, pocieszycielką,
która wyraża sobą pełnię macierzyństwa, jakże wy możecie
działać przeciw Niej? Rozważcie to sobie. To mówcie.
Nigdy nie wątpcie w m o j ą o b e c n o ś ć , moje u c z e s t n i c t w o
w waszym życiu i w to, że wiem o was wszystko — o tym, co
się z wami dzieje. Każdego, kogo Mi oddajecie, przyjmuję pod
moją szczególną opiekę. Chciałbym, żebyście o tym pamiętali,
bo tylu ludzi jest pozostawionych s a m y m sobie.
Módlcie się za tych, za których nikt się nie modli. W czasie
Mszy świętej oddawajcie moją Ofiarę za nawrócenie się ich ku
Mnie. Pamiętajcie też o u m i e r a j ą c y c h . Im jest o g r o m n i e
potrzebna moja miłość i moja obecność w momencie przejścia.
Pamiętajcie o tych, którzy najbardziej Mnie potrzebują (chodzi
o tych — w naszym pojęciu — „złych"). Pamiętajcie o nich
w czasie ofiary Mszy świętej, w czasie przyjmowania Komunii.
Pamiętajcie też w każdej chwili swojego życia, kiedy tylko w a m
się to przypomni.
Nie c h c ę od w a s w i e l e . To t a k j a k t e l e f o n z n a g l ą c y m
wezwaniem — krótki, ale jak bardzo w a m potrzebny. Przecież
wiecie, że wszystkiego w was dokonuję Ja, ale wy prosząc
wiążecie się ze Mną w pragnieniu dobra dla waszych bliźnich.
Wtedy stanowimy wspólnotę.
Teraz daję w a m m o j e b ł o g o s ł a w i e ń s t w o . P r z y j m i j c i e j e
poważnie. U m a c n i a m w a s w Sobie. O t a c z a m m o i m miło-
sierdziem.
47
IV spotkanie
(we troje)
— Będę z wami, dzieci, a znaczy to, że chcę zabrać wszystko
to, co was trapi, a dać w a m mój pokój, nadzieję i radość. Dlatego
oczekuję od w a s szczerości i otwartości, jak zawsze.
Uczę was w tym czasie takiej rozmowy, jakiej pragnę i jaką
chcę prowadzić stale z każdym z was, o ile zechcecie zwrócić
się do Mnie. Czynię wszystko, aby poszerzać wasze serca, bo
o d t e g o , ile p o t r z e b i b r a k ó w z a u w a ż y c i e w ś r ó d l u d z i
otaczających w a s i zapragniecie im zaradzić — wraz ze Mną
(bo o ile zrobicie to sami, to możecie zaszkodzić, zrobić mało
lub źle), czyli od wrażliwości waszego serca zależy wasze
szczęście u Mnie. A Ja pragnę dla was jak największego,
dlatego też cieszą Mnie rozmowy wasze, w których „wykładacie
przede Mną" to, co was teraz boli.
W spontanicznej modlitwie oddajemy Panu wszystkie sprawy
i ludzi, i to, co nas niepokoiło w ostatnim czasie.
— A Ja cieszę się, że jestem wśród was.
— Panie, jak mało widoczna jest dla ludzi Twoja miłość.
— Bo wy macie być wyrazem mojej miłości. (Rozumiemy,
że wtedy, gdy posiadamy zdolność miłości bezinteresownej
do każdego człowieka, z którym się spotykamy).
— To jest strasznie trudne. Uważamy się za katolików, a tak
trudno nam świadczyć o tym.
— N i c s i ę n i e m a r t w , p o w o l i . . . (Rozumiemy, że płyniemy jakby
pod prąd z trudem, przeciw ogólnemu kierunkowi. Jesteśmy
jakby „otoczeni" przez zło, któremu ulegają ludzie dookoła nas,
a także często i my sami).
— Widzę, że bardzo potrzebny w a m mój pokój, i chcę go w a m
dać. Przyjmijcie mój pokój. Niech spocznie na was i przez
wasze ręce udziela się innym. Daję wam moją radość — radość
ze świadczenia, jak bardzo was kocham. Niech spocznie na
was i owocuje. Daję w a m moje specjalne błogosławieństwo
na najbliższy okres. Pamiętajcie, dzieci, że nic z tego, co
czynicie, nie jest obojętne, więc starajcie się czynić wszystko
dla mojej radości.
Okres Zwykły przed wakacjami
I spotkanie
(we czworo)
— Dziękujemy Ci, Panie, za to, że w te dni, które są Tobie
oddane, wszystko pomyślnie przebiega.
— Widzisz synu, że Ja każdego z was traktuję, jak gdyby byt
jedynym moim dzieckiem. Każdy jest nieskończenie w a ż n y dla
Mnie, bo każdego z was stworzyłem po to, aby był szczęśliwy,
i strzegę jego szczęścia z całą moją mocą, chwilę po chwili,
przez całe wasze życie. A jeśli nie odmówicie Mi p r a w a do
pomocy sobie, na pewno to szczęście uzyskacie. Dlatego moja
radość z każdego z was — wtedy, kiedy zwraca się ku Mnie —
jest bezmierna, tak jak i moja miłość do każdego z was. Dzisiaj
cieszę się z wami w a s z ą radością...
Znajdujecie się pod szczególną opieką Matki mojej, która jest
K r ó l o w ą w a s z ą i potencjalną K r ó l o w ą ziemi (rozumiemy,
że zostanie w przyszłości uznana za Królową przez całą
ludzkość). Ale jest też Matką każdego człowieka, dlatego
bądźcie, jak prawdziwe dzieci, zgodne z Nią: módlcie się z Nią
o ratunek dla świata. (...)
Do dwóch z nas, wybierających się do sanktuarium maryjnego:
— Chcę, żebyście oddały się Maryi na służbę w nadchodzącym
okresie. Oddajcie równocześnie wszystkich nieobecnych tam
swoich przyjaciół oraz rodziny i znajomych.
— Co mam robić? Jak mam traktować swoje obowiązki?
— Synu, nie mówiłem wam nic o tym, byście zawiesili swoje
obowiązki. Przeciwnie, chciałbym, abyście wszystkie dopro-
wadzili do końca bez zbytniego pośpiechu, spokojnie i rzetelnie.
Wiecie, że Ja się wami zajmuję i nie dam w a m zgnuśnieć. Nie
mówię, żebyście rzucili się do pośpiesznego w y k a ń c z a n i a
wszystkiego, co zaplanowaliście na dalsze lata, bo jak wiecie,
49
Gdzie dwaj albo trzej... —2
śmierć i tak przerywa plany ludzkie. Tak chcę, i to jest właściwe
kondycji ludzkiej. Tylko bardzo stary człowiek może powiedzieć,
że zrobił wszystko, co mógł, i jest już gotowy spotkać się ze
Mną. Na wszelkie wasze lęki i wątpliwości odpowiem w a m
i u s p o k o j ę w a s . J e d n a k n a p r a w d ę p r a g n ą ł b y m , żebyście
wszystko i wszystkich zawierzyli Mnie; wtedy lęków odczuwać
nie będziecie. Czy jeszcze coś was niepokoi?
— Nie.
— No, to wstańcie, dzieci. A teraz uklęknijcie, a Ja dam w a m
moje błogosławieństwo.
Miłość moja s p o c z y w a na was. Niech was ogarnie, napełni,
abyście stali się naczyniem, z którego się o n a przelewa na
w s z y s t k i c h g ł o d n y c h i potrzebujących. Pragnę tego. A im
bardziej groźna i niebezpieczna będzie trwać pora, tym bardziej
będzie potrzebne waszym bliźnim poczucie bezpieczeństwa,
świadomość mojej obecności i opieki oraz pewność, że mi-
łosierdzie moje da się uprosić. I to będzie najważniejsze wasze
zadanie.
Ten czas będzie próbą człowieczeństwa dla każdego z was,
a dla Mnie sprawdzianem, ile miłości zdołał zawrzeć w sobie
każdy z w a s . . . W s z y s c y mieliście dużo c z a s u na to, aby
zaprzyjaźnić się ze Mną, a Ja cieszę się, jeśli robicie to nie
przynaglani strachem, a z miłości. Zmiłuję się nad każdym,
ale wśród przyjaciół moich pragnę mieć ludzi, którzy wybierają
Mnie, bo Mnie kochają, nie zaś tych, którzy liczą na Mnie
w trosce o własne bezpieczeństwo. (...) Pomogę każdemu
z was, ale nie szukam tłumu przyjaciół. Szukam zrozumienia
i miłości, i tam, gdzie one są, tam Ja też jestem ... i pozostanę.
II spotkanie
(we troje)
(Rozu-
— Wszyscy jesteście zmęczeni, bardzo zmęczeni...
miemy, że Pan nie zmieni nam warunków, ale doda nam swej
laski; czytamy 2 Kri 33, 12-,..).
— Tylko Ja was mogę wyzwolić. Nikt inny w a s nie uratuje.
(Prosimy o miłosierdzie dla świata...) To wy, wasz naród ma
50
być wyrazicielem mojego miłosierdzia. Was w y p r o w a d z ę z
n i e b e z p i e c z e ń s t w a i obronię, a b y ś c i e ś w i a d c z y l i o Mnie.
Waszej wdzięczności oczekuję, wdzięczności przejawiającej
się nie chwilowo i nie w słowach, a w stałej, chętnej, radosnej
współpracy ze Mną. Od was oczekuję, dzieci, rozpoczęcia
b u d o w y nowego, p r z e m i e n i o n e g o ś w i a t a — w e d l e m o i c h
planów, a nie waszych własnych.
Moje miłosierdzie zawieszam nad wami, ale wy musicie je nie
tylko przyjąć, ale z nim czujnie współpracować.
Miłosierdzie moje jest jak tysiąc talentów! Ile wy powinniście
oddać Mnie, waszemu dobroczyńcy?
Moje miłosierdzie jest miłością współczującą, przebaczającą
i podnoszącą człowieka. Wola ludzka musi chcieć ją przyjąć
i pełnić — współczując, przebaczając i podnosząc (swoich
bliźnich potrzebujących pomocy).
Teraz, dzieci, uklęknijcie i d a m w a m m i ł o s i e r d z i e p e ł n e ,
współczujące, przebaczające i podnoszące błogosławieństwo.
III spotkanie
(we dwoje)
— Cieszę się wami. Zawsze się cieszę, gdy m a m w a s przy
sobie. Moje drogie, kochane dzieci, cieszy Mnie, że rozumiecie,
jak wiele w waszym kraju zależy od Maryi, mojej Matki i waszej,
która jest tak zjednoczona ze Mną, że kocha moim S e r c e m
i cała pełnia miłości B o g a przechodzi przez Nią ku w a m ,
przyobleczona w Jej miłosierną, macierzyńską troskę.
A nie zrobiła nic innego, tylko — przez całe swoje życie,
w każdej chwili — wypełniała wolę Boga.
Matka moja cicho i niepostrzeżenie, ale coraz szerzej, roztacza
swoją władzę nad waszym krajem. Ja zaś do Jej dyspozycji
oddaję całe niebo, wszystkie chóry anielskie. Wszystkie sługi
moje oczekują Jej wskazań i decyzji z niezmierną radością,
pragnąc wypełniać wszystkie Jej zamysły; a one w y n i k a j ą
z Jej troski o wasze istnienie. Otrzymujecie niezwyciężoną
tarczę i pragnę, abyście czuli się przy Niej zupełnie bezpiecznie.
51
Jeżeli chcecie Mi sprawić wielką radość, zwracajcie się ku
Matce mojej z uprzedzającą wdzięcznością za te łaski, które
dzięki Niej otrzymacie. Cieszcie się, moje polskie dzieci, bo
zyskaliście sobie Królową niezwyciężoną, Panią wszelkich
darów, Matkę, która pragnie i potrafi naprawić w s z y s t k i e
krzywdy, jakie was spotkały, i wynieść was przed oczyma świata
tak wysoko, jak nisko upadliście w jego opinii.
O n a nigdy nie traci nadziei i przekonana jest, że Jej dzieci nie
zawiodą Jej. Liczy na was i spodziewa się po was zrozumienia
i współpracy. A wszystko to ku ratowaniu świata.
Dzieci moje kochane, stawajcie przed Nią oddając się do
dyspozycji, tak jak to zrobiłyście wczoraj w Jej sanktuarium.
Bo Ja razem z w a m i oddaję się mojej Matce, aby uczcić Ją tak
nieskończenie, jak bezgranicznie Ona powierzyła się woli Boga.
To nie jest przenośnia. Maryja przystępuje do walki z wszystkimi
m o c a m i piekła, a b y im w y r w a ć w a s . Bez Jej interwencji
b y l i b y ś c i e z g u b i e n i — a to d l a t e g o , że w o l ą , r o z u m e m
i z m y s ł a m i w y b r a l i ś c i e księcia tego ś w i a t a w r a z z j e g o
kłamliwymi obietnicami.
Dlatego chciałbym, żebyście — ilekroć o tym sobie przy-
pomnicie — uciekali się pod opiekę Maryi. Czyńcie to w imieniu
wszystkich, na których w a m zależy.
Proście też o opiekę Aniołów Stróżów waszych, bo oni pomogą
w a m w wiernej służbie Maryi, jako że sami Jej służą z zapałem,
gorliwie, uszczęśliwieni, że mogą to czynić.
— Dziękujemy Ci, Panie, w imieniu całej ziemi. Chwała Ci,
Panie! Bądź wola Twoja! Przyjdź królestwo Twoje!
— A Ja w a m odpowiadam: „Oto już nadchodzę".
Moje dzieci, daję w a m błogosławieństwo moje przez ręce
naszej Matki. Przyjmijcie je do serca i zachowajcie, aby rosło
i rozwijało się w was.
52
IV spotkanie
(we troje)
Modlimy się, dziękujemy, prosimy o umocnienie dla jednego
z nas, o radę... Odpowiada — ku naszemu radosnemu
zaskoczeniu — Maryja:
— Mój synku, nie bój się, bo nie ma mocy, które mogłyby wejść
p o m i ę d z y Mnie a ciebie. Czy pragniesz, a b y m to Ja cię
prowadziła?
— Tak.
— Więc będę twoją Matką. Ja jestem Matką łagodną, cierpliwą
i wszystko wybaczającą. Dlatego nie martw się i nie niepokój.
Pragnę wprowadzić cię w służbę na całe twoje dalsze życie.
Jeżeli będziesz polegał na Mnie i nie pozostawisz Mnie (nie
odejdziesz), bądź pewien, że doprowadzę cię do tronu mego
Syna.
Moja miłość zjednoczona z miłością Jezusa, Króla waszego,
jest nieskończona. Dlatego proszę cię, dziecko, nie kłopocz
się i nie zajmuj się sobą zbytnio, bo odtąd Ja będę myśleć
o tobie... i wszystko powoli uładzi się. Proszę cię tylko, nie
unikaj Mnie I o wszystkim, co w sobie zauważysz nieuporząd-
kowanego czy szkodzącego innym, mów Mi i oddawaj prosząc,
abym Ja cię uleczyła; a Ja nie spocznę, dopóki nie przemienię
cię, abyś stał się takim, jakim zapragnął cię mieć mój Syn.
Moje dziecko, od tej pory wiedz, że masz Matkę, która jest
z tobą zawsze. (...)
Ja szykuję drogę Synowi memu, bo dobrowolnie uznaliście
Mnie Królową swoją i kochacie Mnie. Do tej pory poszukuję
pomocników i w z y w a m każdego, a jeśli odpowie Mi, stanie się
moim żołnierzem. Liczę na ciebie, mój synku.
— Czy przeważa teraz dobro, czy zło w naszym narodzie?
— Z Bożej perspektywy, synku, nie ma „złych" — są tylko
nieszczęśliwi, głodni, oszukani, ślepi i okaleczeni: dlatego
poddają się mocom ciemności. Na to wszystko istnieje jedno
lekarstwo: miłość Boga, który krwią S y n a swojego — i mojego
— może zmyć z was w jednej sekundzie cały wasz brud i nalot,
którym zostaliście pokryci.
— Pytanie było „ilościowo-statystyczne". Czy się, M a t k o ,
uchylasz (od odpowiedzi)?
53
— Tak, synku, ponieważ statystyka nic nie znaczy w o b e c
miłosierdzia B o ż e g o . W J e g o świecie istnieje nieustające
zmiłowanie i przyjęcie Go lub odrzucenie przez wolną wolę
ludzką. Zło i dobro walczy w każdym z was i od was samych
zależy, które z nich zwycięży. A to jest właśnie wasze zadanie,
zadanie tych, którzy współpracują ze Mną: walczyć o każdą
duszę ludzką, prosić, interweniować, s a m e m u przebaczać
i s a m e m u być przykładem. Naśladuj Mnie, synku, bo ja nigdy
nie rezygnuję z ż a d n e g o z was i ufam, że miłością m o g ę
wzbudzić w was odzew. Czy to zrozumiałeś?
— Tak. Nasz naród jest w fazie intensywnej edukacji, żeby
udźwignął zadania, które go czekają. Czy zbliżamy się do
Bożych w y m a g a ń ?
— A więc mów precyzyjnie. Jednego ci nie wolno: tracić nadziei
i wiary w swój naród. A jeżeli nawet wszyscy byście ją stracili,
Ja będę wierzyła, że zdolni jesteście odrodzić się. (...)
Kiedy zwrócicie się ku wartościom rzeczywistym i ważnym: ku
miłości naszej i służbie, wówczas Ja was oczyszczę. I na ciebie
liczę, synu. A czy możesz Mi uczciwie powiedzieć, że jesteś
dobry?
— Całkiem daleko. Miewam dobre odruchy i dobre „ciągoty".
— To jest właściwa odpowiedź, ponieważ jesteś człowiekiem.
I Apostołowie — za życia Jezusa — nie byli inni. Ja, Matka,
przychodzę do was, aby w a m pomóc stawać się prawdziwymi
Jego sługami. Nie przychodzę do doskonałych, lecz do tych,
którzy Mnie potrzebują, i jeśli Mi zawierzą, to prowadzę ich
do właściwej im doskonałości. Czy to zrozumiałeś, synku?
— Tak.
— B ł o g o s ł a w i ę was, dzieci. Błogosławię w a s wszystkich,
obejmuję i przytulam do Serca, moje kochane, z m ę c z o n e
dzieci.
V spotkanie
(we dwoje)
— Dziękuję w a m , dzieci, za wasz trud. Cieszę się wami. Tak
właśnie chcę, żebyście byli zupełnie spokojni, bo jesteście
54
blisko przy moim Sercu i ono was z a k r y w a przed k a ż d y m
niebezpieczeństwem. (...)
— Tyle prac, których się podjąłem, powinienem dokończyć...
— Mój synu, staraj się zawsze dokończyć tę pracę, jakiej się
podejmujesz, ale rób to spokojnie. Coś ci zaproponuję: oddaj
ją na chwałę moją. Przecież to jest część twojego życia, a czyś
nie ofiarowywał Mi całego życia?
— Przyjmij ją, Panie, proszę...
— Wszystko, synu, cokolwiek zechcesz powierzyć Mi, przyjmę
z radością. Przecież nie możesz Mi oddać ani stad wielbłądów,
ani gry na scenie (nie będąc aktorem). Możesz Mi oddać tylko
ubrane w twoją osobowość moje dary, prawda?
— Tak.
— Widzisz, synku, Ja z radością przyjmuję każde w a s z e
westchnienie, każdą myśl, każdy wasz uśmiech skierowany
ku Mnie. Czy nie jesteś zmęczony?
— Nie.
— No to powiem ci jeszcze, jak cieszy Mnie twoje gorące
pragnienie dzielenia się Mną.
— Ale jest ono też Twoim darem, i dziękuję Ci za nie.
— Jest wspólnotą ze Mną. Spójrz, jak Ja się dzielę s o b ą —
Sobą w Hostii, którą może przyjąć każdy, kto zechce. A jak
niewielu z was naprawdę Mnie pragnie. Im większa miłość,
tym większe pragnienie udzielania się całym sobą, rozdawania
siebie, i przy tym ten, kto kocha, nie myśli o sobie, a tylko
0 tym, że jest potrzebny — jak chleb, jak mówił syn mój Albert
(brat Albert Chmielowski).
— Ale dzielenie się Tobą w tych tekstach jest i szczęściem,
1 obowiązkiem...
— Jest potrzebą serca synowskiego — syna, który kocha Ojca,
jest z Niego dumny i pragnie, żeby wszyscy Go poznali. To
właśnie jest miłość.
I j e s z c z e ci coś p o w i e m , synu. Miłość do ludzi m o ż e się
p r z e j a w i a ć j a k o n a j g ł ę b s z e w s p ó ł c z u c i e d l a ich g ł o d u ,
błądzenia, szukania, braku zaspokojenia — i wtedy tak bardzo
pragnie się ich nakarmić. Przypomnij sobie, jak nakarmiłem
rzesze głodnych i zmęczonych, szukających Mnie i potrzebu-
jących słowa Bożego. Ja, synu, żyję w tobie, przenikam cię,
i przez ciebie, z tobą, twoim sercem kocham i pragnę obdarzać.
Nie dałem ci, synu, ryb wędzonych i placków, złożyłem w twoje
ręce moje słowa, m o j ą miłość do ludzi, moje d ą ż e n i e do
55
nasycenia ich Sobą. Jestem szczęśliwy, że wspólnie łamiemy
mój Chleb i rozdajemy go. (...)
O d d a w a j c i e w s z y s t k i c h , w s z y s t k i c h Mnie, m ó w i ą c o ich
sprawach.
Wspominamy różne osoby; również—choć nie bez wątpliwości
— takie, o których sądzimy, że działają w złej wierze. Pytamy
się:
— Co z takimi robić?
— Gdy zobaczysz go na ekranie (telewizora), spójrz na niego
z miłością.
Moje dzieci, już późno, odpocznijcie. Daję w a m moje
błogosławieństwo i w ł ą c z a m w nie w a s z ą nieobecną dziś
koleżankę. Moja mała wspólnoto, błogosławię was. Jestem z
w a m i i jutro was wspomogę. (...) Kocham was, moje dzieci.
Okres Zwykły w czasie wakacji
I spotkanie
(we troje)
— Powiedzcie Mi, że cały ten dzień pragniecie wypełnić chwałą
Bożą. Ja wiem, że mówiliście o tym i chcecie, ale pragnę
usłyszeć to głośno. Oddawajcie Mi wszystkie wasze władze
(duchowe) i proście, abym się nimi tak posługiwał, jakby były
moimi własnymi. Odsuńcie na bok wszelkie przewidywania,
wszelkie obawy na temat tego, że może nie uda w a m się,
że może nie w pełni doskonale Mi służycie, że być może ten
ktoś, z kim macie się spotkać, nie przyjmie waszych słów —
bo to wszystko od tej chwili to są moje sprawy, moje działanie
i moje słowa. Przy okazji przypomnijcie sobie, ile razy Mi się
nie udawało, ile razy odrzucano Mnie. Miejcie tylko jedno na
celu, aby spełniała się moja wola w całym t y m dniu aż do
zaśnięcia, aż do nocy.
C h c i a ł b y m , dzieci, a b y ś c i e o t y m p o m y ś l e l i c h w i l e c z k ę
codziennie rano. To bardzo mało i to jest bardzo proste, prawda?
A Ja w ten sposób będę przenikał głębiej wasze osobowości.
Bo Ja niczego innego przecież nie pragnę, jak zjednoczenia z
każdym z was.
— C z y m ó g ł b y ś , P a n i e , p o w i e d z i e ć , co Ci n a j b a r d z i e j
przeszkadza w tym, chociażby we mnie? (jedna z nas)
— Twoje trudności to rozproszenie i zbytnia emocjonalność.
Potrzebny ci większy pokój. Ale Ja mogę ci go dać.
57
II spotkanie
(we troje; w czasie rekolekcji)
— Prosimy, Panie, o nawrócenie tego świadka Jehowy, który
nęka ten dom zakonny (bluźniąc i przeklinając przez telefon).
— Czy naprawdę chcecie go uzdrowić?
— Tak.
— Ale Ja bym chciał, żebyście wy wzięli udział w ratowaniu
tego człowieka. Jeżeli was tu umieszczam i dowiadujecie się
0 takiej sytuacji, powinniście działać. Dlatego chciałbym,
ż e b y ś c i e w s z y s t k o , co w a s tu spotka, ofiarowali za j e g o
nawrócenie. I nie bójcie się, że będę was bardzo „męczył" (Pan
mówi to żartobliwie).
— Proszę za tych świadków Jehowy, którzy mają w sierpniu
zjazd.
— Córko, oni mają swoją wolę. A jest ich wielu.
— Chętnie ofiarujemy nasze cierpienia... ale one są takie małe.
— Moje dzieci, przecież jestem z wami. Wiem, co każdemu
z was dolega. Nie są to sprawy wielkie, ale ofiarujcie je Mnie.
Przecież dobrze wiecie, że nawet za jednego człowieka, najgor-
szego nawet człowieka ziemi, ponownie oddałbym życie —
więc nie dziwcie się, że o niego zabiegam. I chociaż szatan
skłonił g o d o t e l e f o n o w a n i a tutaj, t o j e d n a k J a d o t e g o
dopuściłem.
— Córko, mówiłaś, że żałujesz, że m i e s z k a s z w ś r ó d
niewierzących, ale ty (!) tam jesteś i możesz się wstawiać za
nimi. Proś Mnie za nimi stale, ofiarowując moją Krew w czasie
Mszy świętej. W z y w a j moich aniołów i moją Matkę do pomocy,
wtedy nic ci nie może zagrozić.
Dzieci, zaprosiłem was tutaj, bo chciałem was nasycić s o b ą
1 p r z y g o t o w a ć do w s p ó ł p r a c y . Bardzo mało Mi p o t r z e b a ,
wyłącznie zawierzenia Mi, ale p e ł n e g o z a w i e r z e n i a .
Pragnę mieć w was pomocników — braci i siostry moje. Pragnę
dać w a m udział w ratowaniu świata, dlatego będę was obdarzał,
uzdrawiał i nasycał sobą, aby was wzmocnić. I będę przy was
stał nieustannie. C z y chcecie Mi zawierzyć absolutnie, na
zawsze i w każdych okolicznościach?
— Tak, P a n i e . . .
58
— P o t r z e b n e Mi jest j e d y n i e w a s z e „tak". Jeśli Mi tylko
zezwalacie, obejmuję was swoją miłością zawsze, każdego
dnia. Od tej chwili chcę, abyście wiedzieli, że jesteście moją
własnością nie dlatego, abym was chciał zniewolić, ale ż e b y m
mógł was zachować i otoczyć moją mocą, a także żebyśmy
mogli wspólnie, rozumiejąc się i kochając, służyć światu. Bardzo
was potrzebuję, dzieci.
P o w i e d z i a ł e m w a m n i e d a w n o , ż e dla j e d n e g o c z ł o w i e k a
z a w i e r z a j ą c e g o Mi g o t ó w j e s t e m u r a t o w a ć miasto, a wy
dziwiliście się, że nie powiedziałem jak duże miasto. (...) Bo
widzicie, dzieci, w a s z e zawierzenie jest d o w o d e m w o b e c
wszystkich sił ciemności, że jestem tu kochany (w tym mieście)
i wtedy mogę wystąpić jako Pan waszych serc — a Ja mogę
(Rozumiemy, że zawierzenie Bogu jest wyznaniem
wszystko.
wiary, że tylko Bóg ma prawo rządzić; i wtedy Pan będzie
naprawdę rządził).
— I proszę was, dzieci, nie myślcie o waszej nicości i o tym,
że was mało, bo to dla Boga nie ma znaczenia. Przez jedno
„fiat" s k r o m n e j , b i e d n e j d z i e w c z y n y p r z y s z ł o n a ś w i a t
zbawienie. Więc weźcie Matkę moją za wzór, za Matkę pełną
mocy i miłosierdzia. Bo my zawsze jesteśmy razem.
III spotkanie
Postanowiliśmy odprawić „ignacjańskie" ćwiczenia duchowe.
A oto wskazówki Pana dla jednej z nas.
— Chcę ci dopomóc, dziecko. (...) Czy pragniesz, a b y m z tobą
pracował?
— Tak, bo sama nie dam sobie rady.
— Czy według w s k a z a ń Ignacego c h c e s z systematycznie
odprawić ćwiczenia?
— Tak.
— Więc pozwól, że Ja sam wybiorę z nich to, co jest tobie
potrzebne.
— Dziękuję.
— Z a c z n i j m y od n a j p r o s t s z e g o , od „ M o d l i t w y p r z y g o t o -
wawczej". Ignacy pragnął, aby każdy, kto chce zbliżyć się ku
M n i e , miał i n t e n c j ę c z y s t ą . W i ę c p o w t ó r z p r z e d e M n ą ,
59
że pragniesz, aby wszystkie twoje zamiary, decyzje i czyny
byty s k i e r o w a n e w s p o s ó b czysty do służby i dla chwały
majestatu Boga; i mów Mi to każdego rana, oddając Mi całą
twoją wolność: wolność intelektu, myśli, woli i uczuć, a Ja
wykorzystam twój dar dla dobra twojej duszy. (...)
— Rozważmy więc kim Ja jestem, a kim ty:
Ja jestem nieskończenie cierpliwy — ty niecierpliwa, wciąż się
spieszysz, przerywasz innym rozmowę, poprawiasz, włączasz
się w nią.
Ja jestem nieskończenie łagodny i nigdy nie zmieniam swojego
stosunku do ciebie, a ty — zależnie od swego stanu fizycznego
i osobistej sympatii — zmieniasz swój ton i zachowanie.
Ja jestem nieskończenie wyrozumiały — ty nie.
Ja ciebie wciąż usprawiedliwiam (jak teraz), a ty innych — nie.
Ja przebaczam — tobie tak trudno zapomnieć, nawet gdy wolą
przebaczasz; i tak często powracasz do przeszłości — Ja nigdy!
Ja jakże często przesłaniam sprawiedliwość miłosierdziem,
a ty? Przecież ty tak mało wiesz o przyczynach i uzależ-
nieniach człowieka.
Wasza mądrość jest tylko we Mnie, bo spryt życiowy jest często
jej z a p r z e c z e n i e m , w i e d z a f a c h o w a — tylko b e z o s o b o w ą
przydatnością, a mądrość ludzka, pomijająca Mnie — błędem,
a często i zbrodnią wobec ludzkości. Tu rodzą się późniejsze
i d e o l o g i e k i e r u j ą c e p o w o l i (całą l u d z k o ś ć ) c o r a z głębiej
w niewolę nieprzyjaciela, posłuszne mu i zabójcze dla was.
Wasz wiek jest ich plonem.
Mądrość Boga — s a m a w sobie niedostępna w a m — została
w a m objawiona prosto przez moje przykazania, a przez Słowo
B o ż e o g ł o s z o n a ś w i a t u . M ą d r o ś ć B o ż a p r z e n i k n i ę t a jest
miłością i z niej wypływa. Jeśli zgodnie z nią działacie — żyjecie
we Mnie.
60
IV spotkanie
(we troje)
— Każde moje słowo przy dobrej woli przyjmującego w y d a
owoce, ale we właściwym dla danej osoby czasie; dlatego
że to, co jest czynione z miłości, Ja sam podtrzymuję swoją
mocą.
A teraz daję wam moje błogosławieństwo i mówię wam, bądźcie
dobrej myśli. A o tym, którego nazywacie „świadkiem Jehowy"
nie zapominajcie.
— Oddajemy go Twojemu miłosierdziu.
Mało od nas chcesz, Panie. A przecież swoją Krew i swoje
Ciało oddajesz za nas.
— Przy Podniesieniu stawiajcie go (w woli) pod Krzyżem,
czekającego na odkupienie z Ofiary Chrystusa. Stawiajcie go
jako brata swojego.
V spotkanie
(we troje)
Mówimy o naszym zatroskaniu...
— Ja przecież z wami jestem, a to jest najważniejsze.
— Chcemy poddać się Twojemu kierownictwu wedle Twojej
woli. Panie, wygłoś teraz do nas katechezę, prosimy Cię
bardzo.
— No, jeśli tak bardzo chcecie, tak bardzo prosicie...
Chciałbym,
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr_
Gość
|
Wysłany: Czw 11:18, 18 Wrz 2014 Temat postu: |
|
|
60 IV spotkanie
(we troje)
— Każde moje słowo przy dobrej woli przyjmującego w y d a
owoce, ale we właściwym dla danej osoby czasie; dlatego
że to, co jest czynione z miłości, Ja sam podtrzymuję swoją
mocą.
A teraz daję wam moje błogosławieństwo i mówię wam, bądźcie
dobrej myśli. A o tym, którego nazywacie „świadkiem Jehowy"
nie zapominajcie.
— Oddajemy go Twojemu miłosierdziu.
Mało od nas chcesz, Panie. A przecież swoją Krew i swoje
Ciało oddajesz za nas.
— Przy Podniesieniu stawiajcie go (w woli) pod Krzyżem,
czekającego na odkupienie z Ofiary Chrystusa. Stawiajcie go
jako brata swojego.
V spotkanie
(we troje)
Mówimy o naszym zatroskaniu...
— Ja przecież z wami jestem, a to jest najważniejsze.
— Chcemy poddać się Twojemu kierownictwu wedle Twojej
woli. Panie, wygłoś teraz do nas katechezę, prosimy Cię
bardzo.
— No, jeśli tak bardzo chcecie, tak bardzo prosicie...
Chciałbym, żebyście zapamiętali na całe życie, że Mnie jest
potrzebna, a dla waszego zbawienia konieczna, w a s z a dobra
w o l a . Chcę, ż e b y ś c i e wiedzieli, że Ja liczę się z w a s z ą
słabością, nieumiejętnością i błędami, które możecie popełnić,
chociażby przez zbytni zapał i pragnienie jak najszybszego
d o p r o w a d z e n i a w a s z y c h bliźnich d o s p o t k a n i a z e M n ą ,
a przecież tylko Ja wiem, kto jest gotowy na przyjęcie moich
słów.
61
Kapłan wie z doświadczenia, że sługa mój musi siać z roku na
rok, ale nie zawsze on zbiera żniwo. Natomiast wy, córki, wciąż
chciałybyście widzieć wasze otoczenie u moich stóp, podczas
gdy same rzadko przy nich jesteście. A Ja pragnę, abyście wy
wszyscy stale trwali przy Mnie bez względu na to, czy praca
udaje się wam, czy też idzie z oporami. Nie chodzi Mi o „sie-
dzenie u moich stóp", bo żyjecie w świecie a nie w zakonach
kontemplacyjnych; wy raczej chodzicie ze Mną (jeździcie), jako
moi zwiastunowie (gońcy).
Ja pragnę tylko jednego: być stale w waszym sercu, to znaczy
być przez was miłowanym. Jestem bezmiarem miłości. Czy
możecie zrozumieć, jakiej miary miłości Mi potrzeba? Jestem
wciąż głodny waszej miłości.
Myślałaś teraz o moich słowach, że „Bóg jest miłością darzącą
i bezinteresowną". Ale Ja przyjąłem i zatrzymałem także naturę
c z ł o w i e c z ą . Dlatego w c i ą ż p o s z u k u j ę przyjaciół i t ę s k n i ę
do uczniów kochających Mnie, przyjaźniących się ze Mną tak,
że mogę im wyjaśniać wszystkie moje plany dotyczące dobra
was wszystkich.
Każdy z was może zaspokoić pragnienie mojego serca wtedy,
kiedy Ja staję się dla niego jedynym i najbliższym towarzyszem
w waszej służbie światu (Parakletem, przyjacielem — tym, który
idzie ramię przy ramieniu). Dlatego proszę was, myślcie więcej
o Mnie s a m y m niż o tym, co robicie dla Mnie. Wasze starania
są Mi miłe, ale byłyby dla Mnie o wiele radośniejsze, gdybyście
zawsze obmyślali je ze Mną.
Moje dzieci, Ja nie jestem królem średniowiecznym, który siedzi
na tronie i otrzymuje wieści od rycerzy walczących za niego.
Ja jestem Tym, który sam idzie na czele, który w s p o m a g a
każdego z walczących i który, raz rozpocząwszy służbę światu,
z a k o ń c z y ją dopiero w Dniu Sądu. Jesteście moimi towa-
rzyszami w tej służbie, jaką w a m wybrałem, ale z każdym
z was jestem Ja. I wiecie, że wasze wysiłki zawsze wspierają
się n a m o i m K r z y ż u , b o o n jest f u n d a m e n t e m , o p o k ą ,
początkiem Bożego planu ratunku.
Proszę was jeszcze raz, zwróćcie większą uwagę na Mnie
samego, obecnego przy was. Chciejcie nie rozłączać się ze
Mną nawet na chwilę. I to będzie największe wasze osiągnięcie.
Moje dzieci, pragnę dać w a m moje błogosławieństwo na dzień
dzisiejszy.
62
VI spotkanie
(we troje)
Do jednej z nas:
— A ty, co chciałabyś Mi powiedzieć?
— Panie, ten czas był dla mnie bardzo trudny.
— A to właśnie jestem Ja. Uczę was na moje sposoby. Ale
powinniście chociaż jedno zauważyć, że z m u s z a m w a s do
wysiłku. Bo moja nauka jest twarda dla tych, którym daleko
jeszcze do pełnego oddania się Mnie w każdym momencie
życia. Jednak Ja wciąż próbuję. I możecie Mi wierzyć, dzieci,
że pomimo wszystko zawsze jakiś drobny krok w przód zrobimy.
A teraz c h c i a ł b y m , żebyście Mi z c a ł e g o s e r c a i g o r ą c o
podziękowali za moje starania o was.
— Gorąco Ci, Panie, dziękujemy.
— Z n o w u patrzycie: „przyjemne" czy „nieprzyjemne". Ale Ja to
(ten sposób oceny) naprawiam, jeżeli dajecie Mi szansę.
A teraz chciałbym, żebyście oddali Mi wszystkie, jakie tylko
pamiętacie, w a s z e p r z e w i d y w a n i a , troski, w ą t p l i w o ś c i —
wszystko, czym już zdołaliście się obciążyć. I chciałbym was
o coś prosić. Obiecajcie Mi, że nie będziemy już do tych myśli
więcej powracać, a Ja je natychmiast zabiorę.
— Panie, czy moje rady i rozeznania w rozmowach z ludźmi
były dobre?
— Nie jesteś, synu, nieomylny, ale rozmawialiśmy wspólnie —
niech cię to pocieszy. Przecież chciałeś tego, czyż nie tak?
Prosicie Mnie, a potem nie wierzycie, kiedy mówię, że odpowia-
dam na wasze prośby. Wciąż tak mało m a m zawierzenia (od
ludzi), a będzie to przecież jedyne wasze oparcie już tak prędko.
(...)
Chciałbym, córko, żebyś swoje postanowienia i plan działania
na d a n y dzień przedstawiała od rana Mnie, a w n a g ł y c h
wypadkach nie reagowała bez porozumienia się ze Mną. To
tylko mała chwila skupienia, ale pozwoli Mi o n a dotrzeć do
ciebie i wyrazić moją zgodę lub nie. Wiesz, że to jest jeszcze
jeden mój krok ku zbliżeniu się do ciebie.
— Radzono mi, żebym koniecznie zapisywała rozmowy z Tobą,
Panie. Potraktowałam to jako Twoje polecenie, czy słusznie?
63
— A czy nie zapisywałabyś słów od ukochanego? Czy Ja
naprawdę muszę być tak lekceważony i obojętnie traktowany?
Pomyśl, córko, ile osób błagałoby Mnie o to, aby móc Mnie
słyszeć!
C h c i a ł b y m , a b y jak n a j w i ę k s z a ilość ludzi s ł y s z a ł a Mnie.
Chciałbym rozmawiać z każdym z was. Z bólem patrzę na
młodzież w y k o l e j o n ą z p o w o d u braku autorytetów, braku
w swoim otoczeniu Prawdy (świadectwa o Bogu). Proście Mnie
o to, abym stał się przez nich oczekiwany, wzywany — a wtedy
przyjdę.
Chciałbym, abyście tę noc oddali Mnie i zasypiali pewni mojej
obecności i opieki. Proszę was, starajcie się o radość. Proście
Mnie o nią, bo b a r d z o j e s t w a m ( n a r o d o w i ) p o t r z e b n a .
Zrobiliście to, co mogliście, więc pozbądźcie się wyrzutów
sumienia i smutków. A jutrzejszy dzień znowu oddajcie Mnie,
bo chciałbym w nim dać się w a m poznać (zaznaczyć swoją
obecność silniej).
A teraz daję w a m moje błogosławieństwo i tulę do serca. Bo
pamiętajcie, że fakt waszego niezadowolenia z siebie Mnie
nie dotyczy. Ja was kocham zawsze jednakowo i biorę was
zawsze poważnie.
VII spotkanie
(we troje)
Pan tłumaczy nam, jak pragnie nas prowadzić w najbliższym
czasie, każdego inaczej:
— D z i e c k o , to jest okres nauki z a w i e r z e n i a . (...) D r o g a
zawierzenia jest drogą w ciemności, ale w świetle dnia zbyt
was absorbuje świat, dlatego jest to droga konieczna, jeżeli
chcecie być moimi przyjaciółmi. To zależy od waszej woli. (...)
Żyjcie wszyscy z dnia na dzień, bo tak będzie wyglądało wasze
życie w okresie nadchodzącym. Czy teraz widzicie, jak bardzo
jest w a m potrzebny bliski i wyraźny, stały kontakt ze Mną, taki
jak ma żołnierz ze swoim dowódcą?
— I takich jak my wziąłeś, Panie, do współpracy?
64
— Bo Ja nie szukam tych, co sobie radzą dobrze beze Mnie
(nie narzucam się im), a tych, co Mnie potrzebują. I d o d a m
w a m jeszcze, dzieci, że naturę każdego z was potrafię w zu-
pełności wykorzystać w waszej służbie, jeśli się p o d d a c i e
mojemu wychowaniu, a ono trwa...
Znowu zaczęliście się martwić, dzieci, a przecież Ja proponuję
każdemu z was pogłębienie przyjaźni ze Mną. (Pan mówi to
z wyrzutem).
— A l e ż j e s t e ś m y g ł u p i ! (to z n a c z y „jak m o g l i ś m y n i e
zrozumieć").
(Pan mówi to z uśmiechem).
— Nie zaprzeczam.
No to teraz podziękujcie Mi, dzieci, za moją miłość do was —
do każdego z was inną, lecz równie bezgraniczną.
Daję wam, dzieci, moje błogosławieństwo, niech spocznie na
was i pozostanie.
VIII spotkanie
(we dwoje)
Mówi Maryja:
d z i e c i . (Maryja mówi to głosem ściszonym
— J e s t e m przy was,
i melodyjnym, bardzo delikatnie i serdecznie).
— Jak to dobrze, że jesteś naszą Matką.
— Nie lękajcie się, dzieci, Ja was obronię. Ani jedna w a s z a
łza, ani jedno słowo wstawiennictwa za innych, żadne błaganie
o ratunek nie zostało zapomniane. Wszystkie wasze słowa
miłości i zawierzenia mam w moim sercu (jak w skarbcu).
— Co mamy czynić na przyjęcie Ciebie? Jak się przygotować?
— Kochajcie mojego Syna. Jakże inaczej możecie uszczęśliwić
Matkę?
— Pomóż nam w tej miłości, zwłaszcza w miłości wzajemnej
(tyle słów próżnych)...
— Dziecko, miłość przejawia się w czynach.
Same widzicie, dzieci. Mogę być waszą Królową, bo nie daliście
sobie wydrzeć z serca mojego imienia, kochacie Mnie
i wzywacie Mnie, potrzebujecie mojej miłości (z czułością). Więc
daję ją wam.
65
Gdzie dwaj albo trzej... — 2
Okres Zwykły po wakacjach
I spotkanie
(we dwoje)
Otrzymaliśmy rady Pana dla jednego z naszych przyjaciół
(mającego liczną rodzinę, wielu przyjaciół i znajomych)
dotyczące codziennego rachunku sumienia:
— Każdego dnia wieczorem rozważ:
Kogo dzisiaj postawiłem na twojej drodze?
Jakie były potrzeby tego człowieka?
Jak na te potrzeby odpowiedziałem? (Czy w ogóle odpowie-
działem?)
II spotkanie
(we troje)
— Moje dzieci. S a m e widzicie, jak się o was staram. Cały czas
uczę was współżycia ze Mną. Chciałbym zdobyć wasze pełne
zaufanie. Na czym ono polega? Na podejmowaniu okazji, które
w a m daję, i na przyjmowaniu w spokoju i cierpliwie okresów,
w których pozornie nic się nie dzieje lub są trudności. Bo chcę
was przekonać o jednym: że zawsze jestem z wami, że ten,
kto powierzył Mi swoje życie, nie tylko nie schodzi z moich
oczu, ale prowadzę go sam w każdej minucie jego życia.
Tak jak to mówiłem, moim jest darzenie, waszym działem w tej
współpracy — przyjmowanie tego, co Ja w a m przygotowuję,
p o d e j m o w a n i e m o i c h d a r ó w i czynienie ich u ż y t e c z n y m i .
Natomiast okresy pozornej stagnacji uczą w a s cierpliwości,
a trudności, pragnę, aby nauczyły was niezniechęcania się
i ponawiania wysiłków, czyli wytrwałości.
66
Tak więc widzicie, każda chwila jest moim darem. Doceńcie
ich r ó ż n o r o d n o ś ć i o d m i e n n o ś ć . W s z y s t k o w a m jest t a k
potrzebne jak ziemi odmiana pór roku i tygodni, a nawet dni
zmiennej pogody.
W k a ż d y m z w y d a r z e ń j e s t e m Ja, j a k o j c i e c k o c h a j ą c y
i troskliwy. Zapraszam was, abyście cieszyli się tą świado-
mością...
Błogosławię was na nadchodzące dni, przyciskam do serca
i proszę, pamiętajcie o mojej obecności.
Spis treści
Wstęp 5
Rok 1987
Spotkania w okresie powakacyjnym 10
Spotkania w okresie adwentowym 15
Rok 1988
Spotkania poprzedzające Wielki Post 25
Spotkania rekolekcyjne w Wielkim Poście 29
Spotkania w okresie wielkanocnym 42
Spotkania w czasie przedwakacyjnym 49
Spotkania w czasie wakacji 57
Spotkania w okresie powakacyjnym 66
* [BIBLIOmA; '
ZAKON NMP Z GÓRY KARMEL
Zakon Najśw. Maryi Panny z Góry Karmel w y w o d z i się
z Palestyny. Jego kolebką jest góra Karmel. Miejsce to zostało
uświęcone życiem i działalnością proroka Eliasza, który pro-
wadził surowe życie pokutne, oddane modlitwie i walce z bałwo-
chwalstwem. Kult św. Eliasza na Karmelu pozostał bardzo żywy
przez wieki i jest takim do dnia dzisiejszego. Historyczne
p o c z ą t k i Z a k o n u s i ę g a j ą w o j e n k r z y ż o w y c h w XII w. Do
pustelników na Karmelu przyłączyli się krzyżowcy. Św. Brokard,
przełożony już zorganizowanej wspólnoty zakonnej, wyprosił
od patriarchy jerozolimskiego, św. Alberta, regułę dla pustelni-
ków Karmelu. Dla zatwierdzenia Zakonu i nadania regule mocy
obowiązującej zwrócono się do Stolicy Apostolskiej. Regułę
pierwotną zatwierdził w 1226 r. papież Honoriusz III. Z powodu
najazdu tureckiego na Palestynę życie pustelników uległo za-
grożeniu. Musieli emigrować do Europy, gdzie doznali wielu
niepowodzeń. Wykorzenieni ze swego środowiska i sposobu
życia, znaleźli się w nowych warunkach, co wpłynęło na złago-
dzenie reguły pierwotnej i spowodowało zmianę charakteru
Zakonu pustelniczego na pustelniczo-czynny.
Centralną postacią w Zakonie jest Matka Boża. Do niej
w trudnych czasach zwracali się zakonnicy o ratunek, a szcze-
gólnie św. Szymon Stock — generał Zakonu. M a t k a B o ż a
odpowiedziała swoim darem szkaplerza św. w 1251 r. Karmelici
widzieli w Maryi Matkę dającą życie. Pod koniec XIV w. dyna-
miczny rozwój zakonu został zahamowany z powodu wielkiej
zarazy, wojny stuletniej, a zwłaszcza schizmy zachodniej. Na-
stąpił jego upadek przez zaniechanie modlitwy i ducha posłu-
szeństwa. Reformy Zakonu w XVI w. dokonali św. Teresa od
Jezusa i św. Jan od Krzyża. Był to powrót do pierwotnego ideału
karmelitańskiego.
Do Polski karmelici bosi przybyli w 1605 r. Nabożeństwo
do Matki Bożej, styl życia i gorliwość apostolska przyczyniły
się do szybkiego rozwoju Zakonu w Polsce.
W n a s z y m kraju przed rozbiorami były trzy p r o w i n c j e
Karmelitów Bosych i liczyły 28 klasztorów. Rozbiory zniszczyły
prawie zupełnie Karmel na naszych ziemiach. Dopiero przed
stu laty odrodził się on dzięki św. Rafałowi Kalinowskiemu.
69
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr_
Gość
|
Wysłany: Wto 16:42, 24 Lis 2015 Temat postu: "Bo gdzie dwaj, albo trzej..." - cytaty |
|
|
"Bo gdzie dwaj, albo trzej..." - cytaty
"Chciałbym zaproponować, żebyście przez cały dzień były ze Mną. Razem pójdziemy do księgarni. Jeśli jest coś dobrego, Ja wam to wskażę."
"Razem będziemy dziękować Bogu Ojcu i prosić, aby wybaczył ludziom ich niewiedzę, ich ciemnotę, ich brak rozeznania miłosierdzia Bożego."
"Nie daję wam słów moich, żebyście je siłą wmuszali ludziom, lecz aby każdy z was zrozumiał, że go widzę, kocham,
troszczę się o jego przyszłość i zabiegam o niego."
"Jestem szczęśliwy, kiedy cieszycie się z niespodzianek moich."
"Przyjmujcie z wdzięcznym sercem wszystko, co wam daję (nie przebierając)."
"Ze Mną idzie się coraz szybciej i coraz lżej."
"Napełniam wasze umysły, żebyście o Mnie myśleli. Napełniam wasze serca, żebyście Mnie kochali."
"Musisz być absolutnie pewna, że Ja usunę wszystko, co przeszkadza ci w świadczeniu o Mnie, o ile w tym pragnieniu
będziesz trwała."
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Piotr_
Gość
|
Wysłany: Śro 18:45, 22 Mar 2017 Temat postu: |
|
|
Cytaty z książek Anny Dąmbskiej będę zamieszczał na nowym forum:
bozewychowanie . fora . pl
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|